"Super Express": - Zagrałeś dla Legii 99 meczów w Ekstraklasie. Będzie setny?
Guilherme: - Mam nadzieję, że tak. Bo ja o Legii nie zapomniałem, a wręcz przeciwnie: cały czas emocjonalnie jestem związany z tym klubem. Nie tylko śledzę wyniki w internecie, oglądam mecze Legii, czy to we Włoszech, czy w Turcji. Mam wciąż polską telewizję. I szkoda, że ostatnio nie tak się to układało jak trzeba. Utrata mistrzostwa Polski, w pucharach nie udało się dojść daleko. Mocna była Lechia, no i, jak się okazało, Piast. Mam jednak nadzieję, że to jednorazowy wypadek i że Legia wróci na należne jej miejsce. A jej miejsce to pierwsze oczywiście.
- No to konkretnie: jak wygląda twoja sytuacja? Jesteś zawodnikiem wolnym?
- Nie. Jestem związany z portugalskim klubem, z którego byłem wypożyczany do kolejnych zespołów. Najpierw do Benevento, a następnie do Malatyasporu. Po zakończeniu tego sezonu znów jestem graczem Portugalczyków, ale jasne jest, że trafię gdzie indziej.
- No właśnie. Ostatni sezon w Turcji miałeś bardzo udany. 30 meczów, 5 goli, 7 asyst...
- Dokładnie. To był dobry sezon i mój, i całej drużyny. Przecież jeszcze całkiem niedawno ten klub był w drugiej lidze, a teraz zajęliśmy piąte miejsce. Byłem najlepszym asystentem w zespole, generalnie miałem duży udział "bramkowy". Jestem zadowolony z tego co tam pokazałem.
- Najlepszy mecz to był ten z Trabzonsporem?
- Tak. Dwa gole i dwie asysty.
- A możliwe, że dalej będziesz tam grał, czy z różnych powodów to niemożliwe?
- Możliwe, jak najbardziej. Chcą żebym został, ale mam też oferty z innych, większych tureckich klubów, choć zainteresowanie jest nie tylko z Turcji.
- To ile konkretnych propozycji masz teraz na stole?
- W tym momencie 3-4. Myślę, że poznam przyszłość w ciągu 2-3 najbliższych tygodni.
- Kibice Legii mieli nadzieję, że może wrócisz do Warszawy. Ale z tego co słyszę, teraz to raczej niemożliwe?
- Nigdy niczego nie można wykluczyć, ale w tym momencie mój powrót do Warszawy jest bardzo mało prawdopodobny. Chciałbym tu jeszcze kiedyś zagrać, ale niemal na pewno nie wydarzy się to teraz.
- Pytając wprost: teraz Legię po prostu na ciebie nie stać? O to chodzi?
- Tak to wygląda. Klub miał ostatnio trudny okres, również pod względem ekonomicznym. To sprawia, że w tym momencie mój powrót jest mało realny.
- A próbowała Legia ostatnio cię kusić? Jesteś w kontakcie z działaczami tego klubu?
- Cały czas. Na przykład z Radkiem Kucharskim. Ale nie rozmawialiśmy o moim powrocie, myślę, że po prostu obie strony zdają sobie sprawę z tego, że to nie jest ten moment. Z Radkiem bardziej rozmawiamy o piłkarzach, których szuka Legia. Gdy któregoś znam, wtedy mogę się z Legią podzielić moją opinią na jego temat.
- Gdy umawialiśmy się na wywiad, pisałeś, że idziesz na trening. To gdzie jesteś? We Włoszech, w Turcji?
- W Brazylii. Trenuję indywidualnie, ale, jak mówiłem, niedługo wracam do Europy, do nowego klubu. Nie przewiduję w tym momencie gry w ojczyźnie.
- Skoro jesteś w Brazylii, to pewnie oglądasz Copa America...
- No pewnie! Mam nadzieję, że wygramy niedzielny finał, choć trzeba uważać, bo ta Copa America jest bardzo wyrównana.
- Masz w zespole Canarinhos ulubieńca, który gracz najbardziej ci się podoba w tym momencie?
- Myślę, że teraz większą siłą Brazylii jest zespół, choć trudno nie docenić Roberto Firmino, który już ma dwa gole i dwie asysty. W każdym momencie błysnąć też może Gabriel Jesus, Everton czy Coutinho. Mamy wystarczająco dużo jakości, żeby w niedzielę sięgnąć po tytuł.
- Na koniec wróćmy do Legii. Co chciałbyś przekazać jej kibicom?
- Że zawsze będę jednym z nich. Gdy oglądam mecze Legii, staram się też zwracać uwagę na trybuny, bo tam często dzieją się ciekawe rzeczy. Życzę Legii samych udanych meczów w nadchodzącym sezonie. Powrotu na pierwsze miejsce. Znam dobrze Vuko, trzymam za niego kciuki. Legia znów musi być mistrzem!