"Super Express": - Kibice śmieją się, że jesteś kilerem o twarzy dziecka. Nie odpuszczasz żadnemu rywalowi. Żona nie namawia cię, żebyś się trochę uspokoił?
Guilherme: - Mecze Legii ogląda moja rodzina i znajomi w Brazylii. Potem mam telefony, że gram za twardo. Żona też prosi, żebym nie był taki ostry na boisku. Szanuję rywali i nigdy nie prowokuję przeciwników, nie fauluję specjalnie. Jeśli dochodzi do fauli, to w ferworze walki o piłkę. Muszę być mądrzejszy i nie tracąc agresji, bardziej uważać na kartki.
- Dla piłkarzy i kibiców Lecha mecz z Legią jest najważniejszym spotkaniem w sezonie. Z taką nienawiścią trybun jak w Poznaniu zapewne nie spotykacie się nigdzie w Polsce. Ciężko będzie grać pod presją, w tak trudnych warunkach?
- Presję to odczuwa człowiek, który wychodzi z domu do pracy i nie wie, czy coś zarobi. Jak się przeżyje mecze z Realem Madryt, Borussią Dortmund czy Sportingiem Lizbona, z ich całą otoczką i atmosferą, to zachowanie kibiców Lecha nie robi już na nas wrażenia.
- Zagrałeś już kilka razy przeciwko Lechowi. Jest jakiś zawodnik "Kolejorza", którego szczególnie się obawiasz?
- Nie ma takiego. W Poznaniu mają dobrych zawodników, ale to my jesteśmy mistrzami Polski.
- Jak wygląda sprawa z nową umową z Legią, którą miałeś podpisać jeszcze w zimie?
- Jesteśmy w trakcie negocjacji. Myślę, że jeszcze w tym tygodniu spotkam się z kierownictwem klubu i zakończymy sprawę w sposób, który wszystkich zadowoli.
- Jaki będzie wynik w niedzielę?
- Zwycięstwo Legii!