W Szczecinie był duży smutek po klęsce z Górnikiem 1:4, ale teraz już wszyscy skupiają się na meczu z Rakowem. - Ten mecz będziemy traktować tak, jakby to było ostatnie spotkanie, jakie mamy zagrać. Damy z siebie wszystko, zostawimy na boisku całe serce. To mogę obiecać – zapowiada trener Pogoni Jens Gustafsson, którego notowania, przynajmniej wśród kibiców, ostatnio spadły. - Nasza szatnia jest pełna energii, wszyscy chcą pokazać się znacznie lepiej niż ostatnio. Jutro mamy okazję wydobyć się z rozczarowania, które towarzyszy nam po ostatnim meczu, a do tego stawić czoło zespołowi, który obecnie jest na szczycie. Każdy z naszych piłkarzy musi dać z siebie wszystko, ale potrzebujemy także pełnego stadionu. Jestem świadom, że prawdopodobnie nie zasługujemy na to po ostatnim meczu, ale potrzebujemy pomocy kibiców, aby odnieść sukces – apeluje Gustafsson do fanów Pogoni. Bilety na jutrzejszy mecz sprzedają się dobrze, ale nie rewelacyjnie. We wtorkowy wieczór było jeszcze w kasach ponad 7 tysięcy wejściówek. Dla Portowców puchar może być jedyną przepustką do rozgrywek w Europie, bo w lidze tracą do Rakowa już 12. pkt, a do drugiej w tabeli Legii – pięć.
Niepokonany Raków
Problemem dla Pogoni może być aktualna forma piłkarzy Marka Papszuna, którzy w lidze rozbili Wisłę Płock aż 7:1 oraz fakt, że w PP nie przegrali meczu od blisko… trzech lat. Częstochowianie wygrali dwie ostatnie edycje rozgrywek. Dobrą informacją dla Pogoni jest powrót do zespołu dwóch ważnych piłkarzy, Benedikta Zecha i Mateusza Łęgowskiego. Pierwszy zmagał się z urazem, a drugi nie zagrał z Górnikiem ze względów osobistych. - Oczywiście pojawią się jutro zmiany w podstawowej jedenastce w porównaniu do meczu z Górnikiem, ale musimy zagrać tak, aby mieć odpowiednią siłę przez całe spotkanie, przez każdy jego fragment. Musimy jutro dysponować właściwą siłą rażenia przez pełne 90 minut, a jeśli zajdzie taka potrzeba, to nawet przez 120 minut – dodaje Gustafsson. Początek jutrzejszego meczu o godz. 17.30.
Czy korupcja znów zaczyna zżerać polską piłkę? Klub ekstraklasy stanowczo reaguje na podejrzenia