"Super Express": - Dużo ludzi cię szuka, różne wersje można usłyszeć o tym, co się z tobą dzieje...
Igor Sypniewski: - Siedzę sobie w Łodzi, u matuli w mieszkaniu, czasem pomieszkuję też u ojca. Tata ma w domu prawdziwe muzeum piłkarskie, notował wszystko od mojego pierwszego treningu. Nieraz więc siadamy i wspominamy dobre czasy.
Igor Sypniewski: Piłem na umór, potem kręciłem Beckhamem
- Co z alkoholem? Przez nałóg straciłeś wszystkie pieniądze, a nawet trafiłeś do więzienia...
- Nie piję od ponad roku. Słowo daję. Gdybym pił, tobym ci powiedział, a nie pierd... głupoty.
- Zaszyłeś się znowu? Kiedyś nie pomogło...
- Nie, teraz biorę takie tabletki, które pomagają nie pić. Ileż można w siebie wlewać? W końcu musiałem powiedzieć dość. Zresztą taki warunek postawiła mi mama. Mogę u niej mieszkać pod warunkiem, że nie piję. No więc odstawiłem wódkę, wyciszyłem się trochę. Czasem pójdę mamie po zakupy, ale przeważnie to w domu siedzę. No i zęby leczę, bo się trochę posypały...
- Finansowo pewnie kiepsko...
- Bardzo kiepsko. Na garnuszku mamy jestem, głupio tak... Groszem niestety nie śmierdzę.
- A mecze oglądasz czy ci piłka zbrzydła?
- Jak leci, to chętnie rzucę okiem, ale ligi nie oglądam, bo nie mam Canal+. Nie stać mnie.
- Kiedyś mówiłeś mi, że idziesz do szkoły, żeby uzupełnić wykształcenie. I jak?
- Byłem na jednej lekcji, ale kurde... Trafiłem na jakieś potęgi, liczby... Aż mi się w głowie od tego zakręciło. Po zajęciach wziąłem kurtkę i poszedłem do domu. To jednak chyba nie dla mnie.
- Jakieś plany na przyszłość?
- Teraz wybieram się do Grecji, mam tam prywatne sprawy do załatwienia. Myślę o kursie trenerskim, ale Tomek Wieszczycki mówił mi, że w Warszawie to 11 tysięcy złotych kosztuje. O takich pieniądzach to ja teraz mogę tylko pomarzyć. Marzy mi się prowadzenie szkółki piłkarskiej dla dzieci, z kumplem planujemy coś takiego. Może się uda...