Jak "Ula" Bełchatów rozhulał

2009-04-30 7:30

Trenerskie tajniki poznawał na Islandii, gdzie kąpał się w gorących źródłach i przeżył trzęsienie ziemi. Teraz Rafał Ulatowski (36 l.) trzęsie, ale polską Ekstraklasą. Na wiosnę prowadzony przez niego GKS Bełchatów odniósł pięć kolejnych zwycięstw!

Dzięki temu górniczy klub włączył się do walki o miejsce premiowane przepustką do europejskich pucharów. Duży wpływ na ostatnie sukcesy GKS mają... bajki. Wprawdzie trener Rafał Ulatowski nie opowiada ich swoim piłkarzom, ale sam uwielbia ich słuchać.

Pomaga mu Andersen

- Zamykam oczy i słucham "Baśni" Andersena w interpretacji Jerzego Stuhra - zdradza w jednym wywiadów szkoleniowiec Bełchatowa. - To odpręża, pozwala oderwać się i zapomnieć o codziennym sprawach. Pozwala nabrać dystansu do życia. To dobra forma relaksu - zauważa "Ula", który nabiera sił, słuchając także muzyki swojej ulubionej grupy Thievery Corporation.

- W samochodzie cały czas słucham muzyki, czy to z radia, czy z płyty. Jadąc po raz pierwszy na rozmowy do Bełchatowa, usłyszałem nową płytę Guns N'Roses, a potem pierwsze, co zrobiłem po podpisaniu kontraktu, to poszedłem do sklepu i ją kupiłem. Można powiedzieć, że od tego zaczął się mój pobyt w GKS - wspomina Ulatowski, który pracując w Zagłębiu Lubin, także mógł się pochwalić serią pięciu zwycięstw z rzędu.

Nie jest zamordystą

Ulatowski pozostaje w dobrych relacjach z piłkarzami GKS, którzy mają do niego zaufanie. W Bełchatowie mówią nawet, że w końcu trafił im się normalny trener, a nie świr.

- Atmosferę w drużynie tworzą wyniki - podkreśla. - Przecież nie zawsze jest pięknie i miło. Zdarzają się i nieprzyjemne chwile, bo w końcu za dużo miodu też może zaszkodzić. Żyję meczem, tak jak żyję piłką, która jest moją pasją. Podchodzę do tego emocjonalnie, ale w stosunkach z piłkarzami na pewno nie jestem zamordystą - przekonuje "Ula", który już w piątek może przedłużyć imponującą serię zwycięstw. GKS podejmuje Polonię Bytom i jest w tym spotkaniu zdecydowanym faworytem.

Najnowsze