Obaj panowie – Urban miesiąc wstecz, Magiera... trzy dni temu – wezwani zostali pod broń jako „ratownicy”, by próbować utrzymać ekstraklasę dla Zabrza i Wrocławia. Ta sytuacja doskonale obrazuje huśtawkę nastrojów, panującą w Górniku i Śląsku. Właśnie do niej odniósł się doświadczony zabrzański trener.
Jan Urban jak zwykle prosto z mostu, tym razem o pozycji trenera
- W końcu kluby powinny dojść do tego, że skoro w kasach się nie przelewa, to jednak warto dać popracować trenerowi – mówił Jan Urban po meczu z wrocławianami. A potem – już przekornie, albo wręcz ironicznie, za to z własnego doświadczenia, przywoływał zwyczaje panujące w rodzimy futbolu. - Ja wiem, że w Polsce są modne projekty długoletnie, w których jednak… po pół roku trenera już nie ma – tak „długo” trwają… Albo sytuacje, w których trener przychodzi do drużyny, by ją wyciągnąć z kryzysu. Dokonuje tego, ale gdy w kolejnym sezonie ma jakiś dołek, już mu nie pozwalają wyjść z niego – opisywał polską rzeczywistość piłkarską.
Opisywał, ale i komentował. - Ot, nielogiczne sytuacje, które mają miejsce… Ale decyzje w tych sprawach nie są nasze, trenerskie. Decydują często – nie boję się tego powiedzieć – ludzie, którzy o piłce nie mają zbyt dużego pojęcia – Urban uderzał w ten sposób w wielu właścicieli ligowych klubów. I kończył swój monolog, bezradnie rozkładając ręce. - Podejmować takie decyzje w momencie podniecenia, braku kontroli czy wkurzenia się – nie, nie, nie tędy droga...