- Byliśmy bardziej skuteczni i odnieśliśmy sukces – potwierdzał owe powszechne spostrzeżenia Jan Urban. - Adaptacja na początku dużo nas kosztowała; mieliśmy wiele strat, nie mogliśmy złapać naszego normalnego rytmu rytmu. Za to była z nami skuteczność. Strzeliliśmy bramkę „do szatni”; niezwykle wartościową, bo takie gole zmieniają mental drużyny – analizował szkoleniowiec Górnika.
Tuż przed przerwą prowadzenie – po indywidualnej akcji – dał gościom Adrian Kapralik. Na 2:0 – w trudnym dla zabrzan momencie, bo Ruch uparcie szukał wyrównania – trafił Soichiri Kozuki. Japończyk zdobył gola po akcji skrzydłem i strzale w krótki róg chorzowskiej bramki. To było jego pierwsze ligowe trafienie w koszulce Górnika. Czy wystarczyło, by zapracować na komplement z ust opiekuna zabrzan?
- U mnie tak łatwo nie jest, że ktoś bramkę strzeli i mecz jest oceniony jako dobry – uśmiechał się Jan Urban, pytany o „samuraja”. W podobnych realiach oceniał też wspomnianego wcześniej Kapralika. - Jemu też przed przerwą niespecjalnie wychodziły zagrania – dodawał.
W sumie jednak skrzydła to wielki atut Górnika, choć… mocno zmienny. - Owszem; ci, którzy grają u nas na bokach – Kapralik, Lawrence Ennali, również Kozuki - mają dużo jakości i potrafią z niej skorzystać w konkretnym momencie – podkreślał trener „górników”. - Ale też czasami nie potrafią jej pokazać przez dłuższy czas.
Generalnie natomiast Jan Urban oczywiście po końcowym gwizdku promieniał. - W pewnym momencie meczu bałem się, że potencjalny wielki szlagier zakończy się remisem 0:0, a na boisku będzie nudno i smutno. Na szczęście tak się nie stało – podsumował wydarzenia na Stadionie Śląskim.