Mowa o rzucie karnym „z VAR-u”, podyktowanym przez sędziego Damiana Sylwestrzaka po analizie zapisu wideo. Poszło o trafienie piłki w rękę Soichiri Kozukiego po wcześniejszym zagraniu Mikaela Ishaka, który źle uderzył futbolówkę z powietrza. Sytuacja wydawała się oczywista, a jednak arbiter uznał, że poznaniakom należy się „jedenastka”… w nagrodę za kiks ich napastnika. Zaszokowani tym werdyktem byli eksperci piłkarscy, nie tylko ci obecni w studiu TVP Sport.
Jan Urban nie wytrzymał po spotkaniu z Górnika z Lechem
Zdumienia nie ukrywał też Jan Urban, który – jak przyznał – po spotkaniu miał okazję wyłuszczyć swą opinię rozjemcom tego meczu. - To był kiks, a z niego wyszedł rzut karny, bo trafił kogoś rękę. Tak nie powinno być – oceniał szkoleniowiec Górnika. Sam był piłkarzem, od wielu lat pracuje w lidze (nie tylko polskiej) w roli trenera i dostrzega złą tendencję związaną z nieustającym grzebaniem w przepisach dotyczących interpretacji podobnych sytuacji.
- Kiedyś było jasne: jest ruch ręką do piłki – jest karny. Piłka trafia kogoś w rękę – nie ma karnego. Nikt nie miał z tym problemu – przypominał zasady rządzące futbolem przed długie lata. Wprowadzenie VAR-u oraz – co ważniejsze – rozszerzenie sędziom prawa do interpretacji zetknięcia piłki z ręką odmieniło mentalnie zachowania zawodników.
Padło mocne słowo, te zdania Jana Urbana muszą dać sędziom do myślenia
- Za dużo „żebrzemy”, jeśli chodzi o te ręce w polu karnym – to pierwsze ze spostrzeżeń doświadczonego szkoleniowca. Drugie wymaga użycia już dużo mocniejszego słowa. - Jest wielu w lidze takich bystrych zawodników – czy jak ktoś woli: cwaniaków - którzy szukają mocnej wrzutki na wysokości biodra. Co wtedy robisz? Odwracasz się; ręka nie jest wtedy od razu naturalnie ułożona. Trafia się w nią i jest karny. A nie o to chodzi w tym wszystkim – piętnował poszukiwanie boiskowych oszust i dróg na skróty Jan Urban. Czy jego słowa dadzą do myślenia sędziowskim decydentom?