Kiedy po nieco więcej niż pół godzinie gry spiker na stadionie w Częstochowie przywitał oficjalnie obecnego na trybunach selekcjonera Biało-Czerwonych, na boisku w zespole gospodarzy przebywało... aż dziewięciu obcokrajowców, reprezentujących dziewięć różnych nacji (chwilę wcześniej Czech Tomaš Petrašek zmienił Zorana Arsenicia, więc Fran Tudor pozostał jedynym Chorwatem na murawie).
W ekipie gości rozrzut geograficzny wyglądał... bardzo podobnie: ośmiu cudzoziemców z siedmiu krajów. W drużynie reprezentującej klub, w którym działa – wydaje się, że całkiem prężnie – akademia z ambicjami zgarniania największych śląskich talentów... Jej długoletni szef zresztą właśnie został dyrektorem sportowym klubu.
Co zapisał w notesie Santos?
Z tej akademii – z dłuższym bądź krótszym stażem – wyszli m.in. stoper Aleksander Paluszek (to on strzelił jesienią „złotego gola” dla Górnika, teraz zapisał się wybiciem piłki z linii bramkowej w 51 min) i Norbert Wojtuszek. Perspektywiczni zapewne, ale dziś jeszcze bez reprezentacyjnych kwalifikacji; nawet jeżeli dziś mówić możemy o wielkiej smucie w linii defensywy Biało-Czerwonych...
Lista potencjalnych kadrowiczów z Częstochowy? Przychodziły już na Limanowskiego powołania dla Patryka Kuna do pierwszej reprezentacji i Bena Ledermana do młodzieżówki, więc – choćby dla przyzwoitości – oba te nazwiska mógł Santos w notesie zapisać. Lederman – po kontuzji odniesionej jesienią przy Roosevelta, która wyłączyła go z gry na wiele tygodni – i możliwości, i aspiracje ma niemałe; parę zagrań zresztą je zwiastowało. Kun aktywny był zwłaszcza w II połowie, nie tylko niezmordowanie biegając wzdłuż linii, ale i angażując golkipera zabrzan.
Publika na stadionie najczęściej zrywała się jednak z miejsc po akcjach i strzałach obcokrajowców. Po raz pierwszy – już w 10 minucie, gdy Łotysz Vladislavs Gutkovskis uderzeniem „po długim rogu” pokonał Daniela Bielicę. Potem ciśnienie podnosili widzom Ukrainiec Władysław Koczerhin, Hiszpan Ivi Lopez, Brazylijczyk Jean Carlos, wspominany już Petrašek. Albo jednak chybiali, albo znakomicie interweniował Daniel Bielica – bodaj najjaśniejsza postać z polskim paszportem, oglądana w koszulce Górnika. Tę ostatnią opinię mógł zanegować duet rezerwowych Szymon Włodarczyk - Mateusz Cholewiak: ten pierwszy idealnie wyłożył piłkę temu drugiemu, setka została jednak katastrofalnie zmarnowana.
Ta sytuacja mogła Raków kosztować dwa punkty, skończyło się jednak na strachu. Końcowy gwizdek oznaczał dziesiąte zwycięstwo gospodarzy w twierdzy przy Limanowskiego (przy jednym remisie) oraz szósty mecz bez wygranej Górnika. Tym razem Bartosch Gaul nie mógł tłumaczyć niemocy swej drużyny defensywną taktyką przeciwnika. Raków grał intensywnie, a zabrzanie przede wszystkim intensywnie... się bronili. Stracili jednak trzy punkty i dwa gole, bo w doliczonym czasie pieczęć na wygranej miejscowych postawił Jean Carlos, po kilkudziesięciometrowej kontrze.
Raków Częstochowa – Górnik Zabrze 2:0 (1:0)
1:0 Gutkovskis 10 min, 2:0 Jean Carlos 90+4
Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów 5416.
Raków: Kovacević – Tudor Ż, Rundić, Arsenić (36. Petrašek) – Jean Carlos, Lederman Ż (80. Berggren), Papanikolaou, Kun – Lopez (80. Wdowiak), Koczerhin Ż (80. Długosz) – Gutkovskis Ż (86. Musiolik)
Górnik: Bielica – Bergström Ż, Paluszek Ż, Jensen – Wojtuszek (62. Cholewiak), Mvondo (62. Włodarczyk), Kotzke, Janża – Okunuki Ż, Pacheco (80. Vrhovec) – Podolski (80. Dadok)