Głupota Węgra, co on wymyślił?!
W pierwszej połowie to Wisła dominowała. Prowadziła po golu strzelonym przez Angela Rodado, który zaskoczył bramkarza gospodarzy. Wydawało się, że Biała gwiazda ma mecz pod kontrolą. Ale Znicz nie poddał się i walczył o odrobienie strat. Zrobił to po przerwie, po dwóch stałych fragmentach gry. W drugiej połowie krakowski zespół sam się wyłożył. Zawiódł Tamas Kiss, który zachował się nieodpowiedzialnie. Węgier, po jednym z dośrodkowań na pole karne rywali, zatrzymał piłkę ręką. Został za to zagranie ukarany. Dostał żółtą kartkę. To było jego drugie upomnienie i po chwili obejrzał czerwony kartonik. Za tę głupotę czeka go bura od trenera Kazimierza Moskala.
Młodzież coraz odważniej rozpycha się w Legii. To na nich zarobią miliony?
Po czerwonej kartce Wisła musiała się cofnąć
- Nie możemy dostać takiej głupiej czerwonej kartki - powiedział Rafał Mikulec, pomocnik Wisły w rozmowie z TVP Polonia. - Mieliśmy mecz pod kontrolą. Po tej czerwonej kartce musieliśmy się cofnąć i Znicz przejął inicjatywę. Dlatego tak to wyglądało. Myślę, że w pełnych składach dowieźlibyśmy wygraną - dodał gracz krakowskiej drużyny.
Dwa gole ze stałych fragmentów
Osłabiona Wisła po chwili straciła gola. Z rzutu rożnego dośrodkował Radosław Majewski, a gola strzelił Łukasz Wiech. Gospodarze zdobyli później bramkę, ale po analizie VAR trafienie byłego reprezentanta Polski nie zostało uznane. Arbiter doliczył pięć minut i właśnie wtedy ekipa z Pruszkowa zapewniła sobie zwycięstwo. Kapitan Alan Uryga sfaulował Wiecha i sędzia wskazał na 11 metr. Jedenastkę pewnie wykorzystał Daniel Stanclik. - Wychodziliśmy na drugą połowę i czuliśmy się silni, że możemy ten mecz odwrócić - podsumował Radosław Majewski, pomocnik Znicza na antenie TVP Polonia.
Falstart Polonii na zapleczu ekstraklasy, wciąż bez gola. Co się dzieje z Czarnymi Koszulami?