"SE": - Jest pan przesądny?
Krzysztof Witkowski: - Zapewne pytacie o słonie.
- Dokładnie.
- Kiedyś na niecieczańskich pieczęciach był słoń. Symbolizuje siłę i solidność. Taka jest nasza społeczność. Taka jest nasza kostka brukowa i chcemy, by taki też był klub. Poza tym słoń przynosi szczęście.
- Bardzo dużo tu krzyży.
- Jesteśmy bardzo katoliccy, ale nie miałbym problemu, by kupić do klubu muzułmanina (śmiech).
- Jak długo inwestuje pan w Termalicę?
- Od 32 lat, czyli od kiedy prowadzę biznes. Na początku była to skromna pomoc. Gdy klub grał w C klasie, kupowałem piłki i koszulki. Dopiero później zaczęły się poważne inwestycje.
- Od początku marzył pan o Ekstraklasie?
- Absolutnie. Skupiałem się przede wszystkim na firmie, ale po kolejnych awansach zacząłem myśleć coraz poważniej o Ekstraklasie. Bardzo ważnym momentem był awans do I ligi...
Zobacz: Wojciech Kędziora: Być wieśniakiem po zwycięstwie z Legią to powód do dumy!
- Długo nie mogliście z niej wyjść...
- Kilka razy byliśmy bardzo blisko. W sezonie 2012/2013 od awansu dzieliło nas pół minuty, ale straciliśmy gola w doliczonym czasie gry, a strzelił nam go bramkarz Olimpii Grudziądz. Jednak nawet wtedy nie było chwili zwątpienia.
- Po awansie zrobiło się o was głośno w całej Europie.
- Nie dziwię się, bo to fenomen w skali światowej. Przyjeżdżali do nas dziennikarze z całej Europy.
- Kto zarządza klubem, pan czy małżonka?
- Mamy jasny podział obowiązków, żona zajmuje się klubem, a ja nadzoruję. Nigdy nie miałem wątpliwości, aby powierzyć klub Danucie. Z wykształcenia jest ekonomistką, ma niezwykłe wyczucie do prowadzenia klubu. Potrafi rozmawiać z mężczyznami, jest doskonałym przywódcą i umie uderzyć pięścią w stół.
- Denerwuje się pan, gdy mówią o was "wieśniacy"?
- Nie. Dzisiaj mądry człowiek woli mieszkać na wsi, gdzie są świeże powietrze, spokój i wszędzie łatwiej dojechać. Zresztą zdarzało się, że ludzie z miasta przyjeżdżali do nas, by podpatrzeć niektóre rozwiązania.
Czytaj: Termalica ośmieszyła Legię, a piłkarze mogą zaszaleć. Wielka kasa dla bohaterów ligi
- Mianowicie?
- Chodzi o stadion. Mieliśmy cztery miesiące, żeby go rozbudować, by spełniał wymogi. Nawet prezes PZPN mówił mi, że nie damy rady. Ale pracowaliśmy dniami i nocami i się udało. Ludzie z miasta przyjeżdżali pytać, jak to zrobiliśmy.
- Myśli pan o europejskich pucharach?
- Najpierw musimy się otrzaskać z Ekstraklasą, ale marzenia sięgają wyżej. Na wszystko potrzeba jednak czasu. Takim moim celem jest posiadanie reprezentanta Polski w Termalice.
- Awansujecie do grupy mistrzowskiej?
- Gdyby się nie udało, to nie ukrywam, że bym się rozczarował. Wkładamy dużo środków, pracy i energii nie po to, by dołować, ale by się rozwijać.