"Super Express": - Jak zareagował pan na to, że Radović i Ljuboja zabawiali się w klubie nocnym, zamiast szykować się do meczu z Jagiellonią?
Wojciech Kowalczyk: - Radović i Ljuboja mogli spokojnie zabawić się po meczu w Białymstoku, wrócić do Warszawy i świętować wygrany mecz. I na tej imprezie mogliby celebrować również zdobycie Pucharu Polski. Od środowego wieczoru do sobotniego meczu była zbyt krótka przerwa, a wyjście w tym czasie do nocnego klubu to duża nieodpowiedzialność. Podkreślam: Legia zasłużyła na to, by się zabawić, ale nie w tamtym momencie.
- Wysokie grzywny finansowe dla obu, dodatkowo Ljuboja odsunięty od zespołu. To odpowiednie sankcje?
- Karać trzeba obu w jednakowy sposób. Przecież byli na imprezie razem.
- Legia argumentuje taką decyzję tym, że dla Ljuboi to już recydywa, wcześniej kilkakrotnie miał podobne wpadki.
- Wiadomo było, że Ljuboja w Legii nie zostanie. A teraz władze klubu dostały powód, by go odsunąć, aby nie psuł atmosfery. Jakim argumentem jest recydywa? To, że Radović zabawił się po raz pierwszy, oznacza, że mógł spokojnie wyjść na boisko w Białymstoku? Wystawienie go do gry to nieodpowiedzialność ze strony trenera Urbana. Bo jak na to patrzą pozostali zawodnicy?
- Ljuboja piłkarsko już by Legii nie pomógł?
- Pamiętajmy, że Ljuboja na naszą Ekstraklasę jest bardzo dobry. Ale jeżeli drużyna myśli o awansie do Ligi Mistrzów, nie może trzymać w zespole zawodnika, który praktycznie nie pomaga w defensywie. To tak, jakby mieć jednego piłkarza mniej na boisku. W europejskich pucharach to nie przejdzie.
- Za pana czasów w Legii piłkarze również nie wylewali za kołnierz i lubili pójść w miasto...
- Ale my mieliśmy więcej zdrowia i do zabawy, i do biegania (śmiech).
- To zamieszanie może popsuć atmosferę w zespole?
- Nie ma takiej możliwości. Piłkarze Legii doskonale wiedzą, w jaki sposób w ubiegłym roku przegrali mistrzostwo. Teraz takie sytuacje nie mogą na nich wpływać. Nie mogą drugi raz z rzędu sprawić takiego zawodu kibicom.