- Spokojnie. Dzięki polskim upałom będziemy przygotowani na najgorsze - zapewnia nas Artur Wichniarek (33 l.).
Aby awansować do wymarzonej fazy grupowej, poznaniacy muszą pokonać trzech rywali. Inter Baku to niby nie jest górna półka, ale...
- Wprawdzie Inter prowadzi mniej znany trener z Gruzji, ale w tamtejszej lidze pracuje Niemiec Winnie Schaffer, a reprezentacją zajmuje się jego rodak Berti Vogts. W tamtejszej piłce jest coraz więcej pieniędzy, co kusi nawet zawodników z Bundesligi. Na szczęście rywalizacja odbędzie się między piłkarzami, a nie księgowymi - mówi Wichniarek. I zapewnia, że Lech generalnie nie ma się już czego wstydzić, jeśli chodzi o europejskie puchary.
- Ten klub zrobił w ostatnich latach wielki krok do przodu. Myślę, że już nie jesteśmy gorsi od czołowych klubów serbskich, chorwackich, czeskich czy rumuńskich. Skoro te drużyny często grają w Lidze Mistrzów, to czemu my nie możemy? - pyta.
Wichniarek jest bardzo zadowolony, że pierwszy mecz z Interem odbędzie się na wyjeździe.
- Wprawdzie lato w Azerbejdżanie jest z reguły koszmarnie gorące, ale w ostatnich dniach mieliśmy w Polsce przedsmak tego, co nas tam może czekać. Tak naprawdę jednak gorąco to będzie w rewanżu, dzięki naszym niesamowitym kibicom. Byłem zdumiony, kiedy zobaczyłem, że na sparing z Rosenborgiem przyszło aż 14 tysięcy ludzi. To był jeden z powodów, dla których zdecydowałem się podpisać kontrakt z Lechem. Mamy najlepszych fanów w Polsce - podkreśla.
Artur strzelał bramki w pucharach dla Herthy, ale i dla Widzewa. W sezonie 1999/2000 najpierw w eliminacjach LM, a później w Pucharze UEFA zdobył łącznie 5 goli.
- Chcę jak najszybciej założyć kartotekę strzelonych goli w barwach Lecha - kończy z optymizmem. Pierwsza, bardzo dobra okazja, już dziś.