Lech drugi raz popełnił te same błędy. Znowu podopieczni Mariusza Rumaka niepotrzebnie czekali na rozwój wydarzeń i ruszyli do przodu dopiero w momencie utraty bramki. A później imponowali tworzeniem sobie sytuacji i wręcz zadziwiali nieprawdopodobną nieskutecznością.
Zobacz też: Marcin Robak nie strzela, ale zostaje królem strzelców!
Co jeszcze zabawniejsze, pierwsza bramka dla warszawian znowu padła w kontrowersyjnych okolicznościach (karny po wątpliwej ręce w polu karnym). Patrząc w ten sposób: w starciach dwóch najlepszych ekip Ekstraklasy mistrzów Polski stać było tylko na jednego prawidłowego gola.
I to jakiego. Seria błędów obrońców "Kolejorza" wręcz poraziła. Strzelec - Bartosz Bereszyński - chciał chyba dośrodkowywać, ale skoro kilka metrów od niego podskakiwał bezmyślnie Krzysztof Kotorowski, to pozostało mu tylko kopnąć "do pustaka". Gdzie byli stoperzy Lecha? Nie wiadomo.
Koniec spotkania mocno opóźnił się w stosunku do innych stadionów. Płynne rozegranie hitu Ekstraklasy uniemożliwili kibice Legii, którzy postanowili przyspieszyć moment rozpoczęcia fety.
Legia Warszawa - Lech Poznań 2:0 (0:0)
Bramki: Vrdoljak 48 (k), Bereszyński 85
Legia: Dusan Kuciak - Bartosz Bereszyński, Jakub Rzeźniczak, Inaki Astiz, Tomasz Brzyski - Michał Żyro, Ivica Vrdoljak, Tomasz Jodłowiec, Michał Kucharczyk (68. Jakub Kosecki) - Ondrej Duda (75. Helio Pinto), Marek Saganowski (90. Orlando Sa)
Lech: Krzysztof Kotorowski - Tomasz Kędziora (46. Mateusz Możdżeń), Hubert Wołąkiewicz, Marcin Kamiński, Luis Henriquez - Łukasz Trałka, Karol Linetty - Gergo Lovrencsics (46. Daylon Claasen), Kasper Hamalainen (87. Dawid Kownacki), Szymon Pawłowski - Łukasz Teodorczyk
Żółte kartki: Rzeźniczak, Jodłowiec - Henríquez, Kędziora, Linetty, Trałka
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail