Pod koniec pierwszej połowy pseudokibice Legii wtargnęli do sektora fanów Jagiellonii, którzy wcześniej odpalili petardy hukowe. W efekcie rozróby biuro bezpieczeństwa miasta przerwało spotkanie po pierwszej połowie.
- Dla tych bandytów nie ma miejsca na naszym stadionie. Podpisałem już kilka zakazów stadionowych, łącznie będzie ich około 50. Chciałbym ukarać ich dożywotnio, ale nie pozwala mi na to prawo - powiedział Leśnodorski, który zapewnił, że nie obawia się, iż kibice z "Żylety" ponownie zbojkotują mecze Legii. - Rozmawiałem już z kibicami z różnych stowarzyszeń i wszyscy potępiają to, co się stało - tłumaczy współwłaściciel klubu.
Przeczytaj: Michael Schumacher doceniony w Bahrajnie
Leśnodorski przyznał, że spodziewa się wysokich kar dla klubu i nie ukrywa, że może to mieć wpływ na aktywność Legii podczas letniego okna transferowego. - Pieniądze wydane na kary to głupota, wolałbym inwestować w akademię albo w transfery - powiedział prezes. Odniósł się też do wniosku MSW, które zwróciło się do wojewody Jacka Kozłowskiego o zamknięcie stadionu Legii do końca rundy wiosennej. Zdaniem MSW policja została wezwana za późno i nie miała jak wejść na stadion, bo brama była zamknięta, a pracownik ochrony nie miał do niej klucza. W związku z tym stróże prawa musieli ją wyważyć.
- Jestem gotów ponieść wszelkie konsekwencje, bo byłem organizatorem meczu, ale jeśli nasz stadion zostanie zamknięty, to będzie to porażka całego systemu - skwitował sternik warszawskiego klubu.
Decyzja już jutro
Jutro o godz. 15.30 zbierze się Komisja Ligi, która zadecyduje co dalej z przerwanym meczem Legia - Jagiellonia. Możliwe sceniariusze to: obustronny walkower (mecz uznaje się za rozegrany, ale żadna drużyna nie dostaje punktów), walkower dla Jagiellonii lub dokończenie spotkania przy pustych trybunach