"Super Express": - Udzieliła ci się już atmosfera sobotniego hitu?
Ondrej Duda: - Tak, koledzy z zespołu dużo mówią o tym, jak ważne jest to spotkanie i jakie ma znaczenie dla kibiców. Już nie mogę się go doczekać, bo atmosfera na trybunach ma być niesamowita. Z Wisłą graliśmy niestety na pustym stadionie, więc to nie było to.
- Zdążyłeś już przejść do historii Legii. Zwycięstwo z Piastem (2:1) było jej wygraną numer 1000 w Ekstraklasie, a ty strzeliłeś gola.
- Nie miałem pojęcia, że to tak wyjątkowy mecz. Dopiero potem się dowiedziałem. Poczułem się wtedy super.
Robert Lewandowski: Do Bayernu idę grać, nie rywalizować [WYWIAD]
- Słowackie media nie były rozczarowane, że jeden z ich największych talentów idzie do Legii? Walczyły o ciebie kluby z mocniejszych lig.
- Przecież Legia postrzegana jest na Słowacji jako wielki klub. Za to ten mój transfer to była taka niekończąca się historia. Słowackie gazety ciągle pisały, że idę do Legii, a nawet, że już w niej jestem, a ja cały czas byłem w Koszycach.
- Prezes Koszyc strasznie utrudniał ci ten transfer. Odsunął cię nawet od zespołu. Ty też biegałeś po schodach, jak polscy piłkarze w tzw. klubach Kokosa?
- Po schodach nie, ale zamiast trenować, musiałem dwa razy dziennie sam biegać po boisku. Najpierw o 8 rano, a potem po południu. Wytrzymałem to, nie przedłużyłem kontraktu. Nie dałem się złamać, bo bardzo chciałem trafić do Legii i dopiąłem swego.
- Mimo zaległości treningowych błyskawicznie wskoczyłeś do pierwszego składu, sadzając na ławę duże gwiazdy. A Legia gra od tego czasu takim samym systemem jak Barcelona - bez klasycznego napastnika. Kim ty jesteś w tej formacji? Iniestą?
- Jaki tam ze mnie Iniesta?! (śmiech). To megapiłkarz, gdzie mi do niego? Ale jak już mam wskazać gracza, na którym się wzoruję, to jest nim Steven Gerrard. To mój idol.
- Polskie jedzenie ci smakuje?
- Słowacka kuchnia jest lepsza. Nic nie dorówna bryndzovym haluszkom. To nasza narodowa potrawa, kluseczki z owczym serem. Pyszne!
- A waszym narodowym sportem jest hokej. Zastanawiałeś się, czy zostać piłkarzem, czy hokeistą?
- Nie, bo jaki by był z takiego chudzielca hokeista (64 kg przy 183 cm wzrostu - red.)? Warunków nie mam. Wolę pograć w tenisa. Bardzo lubię go też oglądać, jak na przykład ostatnio mecz Cibulkovej z waszą Radwańską. Nasza wygrała!
- Polskie dziewczyny ci się podobają?
- Są ładne, ale ja już mam dziewczynę. Ma na imię Norika. Przyjedzie tu do mnie, ale najpierw musi na Słowacji zdać maturę. Ja na szczęście swoją już zdałem (śmiech).