Taki gracz to skarb dla zespołu. Hiszpan po raz kolejny pokazał próbkę nieprzeciętnych możliwości. Wicemistrzowie Polski strzelali gole po stałych fragmentach gry, a dwa z nich są właśnie dziełem asa częstochowian. W ogóle to Lopez ma za sobą udany tydzień: w trzech występach (jeden w Pucharze Polski plus dwa w lidze) zdobył cztery bramki. Jednak trafienia w starciu z mistrzem Polski, w dodatku na boisku rywala, smakują wyjątkowo. W pierwszej połowie Ivi Lopez wykorzystał rzut karny, który sędzia podyktował za faul bramkarza Cezarego Miszty. W tym przypadku radość zawodników Rakowa była krótka, bo jeszcze w tej części Legia wyrównała. Zadecydował o tym Mahir Emreli efektownym uderzeniem. Jednak po przerwie częstochowianie w pięć minut wykorzystali dwa błędy gospodarzy. Najpierw Fran Tudor wykorzystał gapiostwo obrońców warszawskiej drużyny po rzucie rożnym, a za moment błyskotliwą akcję przeprowadził Ivi Lopez, który został w nieprzepisowy sposób zatrzymany przed polem karnym. To była wymarzona okazja dla niego. Po chwili efektownym strzałem z rzutu wolnego podwyższył prowadzenie i eksplodował z radości.
Randkowa kreacja Anny Lewandowskiej. Padniesz, gdy dowiesz się, ile kosztowała!
Jednak Legia nie musiała tego spotkania przegrać. Odpowiedziała premierowym golem Ihora Charatina, a ponadto miała dwie świetne okazje z których powinny paść bramki. Tyle że zostały zmarnowane przez Rafael Lopesa i Mahira Emrelego. - Wygrać z Legią na Łazienkowskiej nie jest łatwo - powiedział po zawodach trener Marek Papszun. - To wartościowe zwycięstwo, bo mamy duże kłopoty kadrowe. Dlatego przyjęliśmy inny sposób gry, nie chcieliśmy dominować. Ten plan się sprawdził. Raków to zespół z charakterem. Może brakować nam umiejętności, ale nie brakuje serca i determinacji. Musimy spokojnie się rozwijać i dokładać cegiełkę do cegiełki. Uważam, że ten sezon będzie trudy dla faworytów - analizował szkoleniowiec wicemistrza Polski.
Krzysztof Piątek wrócił na boisko! Polak nie będzie jednak pamiętał tego najlepiej