- To trochę mecz pułapka. Piast przyjeżdża do Warszawy i nie jest faworytem. Ale oni wiedzą, że nie mają nic do stracenia, a w takich sytuacjach każdy gra zwykle dużo lepiej. To jest niebezpieczne - powiedział przed meczem trener Legii Jan Urban (51 l.). I w pierwszej połowie jego obawy w stu procentach się potwierdziły. Piast grał dobrze, odważnie i z każdą minutą coraz bardziej zagrażał bramce Duszana Kuciaka. Na pierwszy rzut oka widać było, że akcje prezentowane przez gliwiczan są po prostu efektem żmudnych treningów i zgrywania zespołu.
Kiedy najpierw Hiszpan Fernando Cuerda, a chwilę później Wojciech Kędziora wykorzystali błędy warszawian i dali Piastowi prowadzenie 2:0, legioniści stali jak wryci i z niedowierzaniem patrzyli jeden na drugiego. Przez pewien czas nie byli w stanie wyprowadzić żadnej groźnej akcji, ale w końcu do walki poderwał ich ten, na którego najbardziej liczyli. Danijel Ljuboja fenomenalnym strzałem piętą zdobył kontaktowego gola, co dało Legii dodatkowego kopa i nadzieję na korzystny wynik.
Po przerwie atakowała tylko jedna drużyna - Legia. Gliwiczanie, jak tylko mogli, starali się kraść cenne sekundy i robili to bardzo dobrze. Do czasu. W końcówce w ciągu minuty legioniści strzelili dwa gole (Jędrzejczyk i Ljuboja) i pozbawili gości wszelkich nadziei na punkty.