Kasper Hamalainen, Legia Warszawa

i

Autor: East News Kasper Hamalainen, Legia Warszawa.

Kasper Hamalainen rozstrzelał Śląsk! Legia gromi na swoim stadionie

2018-02-17 0:03

Po prawdziwym horrorze tydzień temu w Lubinie i zwycięstwie rzutem na taśmę nad Zagłębiem kibice Legii Warszawa mieli nadzieję, że ich ulubieńcy przed własną publicznością błysną efektowną grą i przede wszystkim skutecznością. A podopieczni Romeo Jozaka spełnili te oczekiwania. Rozbili Śląsk Wrocław 4:1, a prawdziwy show dał Kasper Hamalainen, który w dziesięć minut ustrzelił hattricka.

Mecz z Zagłębiem mógł przyprawić wielu fanów Legii o palpitacje serca. Po golu Miroslava Radovicia w 97. minucie "Wojskowi" wygrali jednak 3:2 i dobrze zaczęli rozgrywki LOTTO Ekstraklasy po zimowej przerwie. Jednak zarówno kibice, jak i piłkarze oraz trenerzy mistrzów Polski liczyli, że w kolejnym spotkaniu - tym domowym ze Śląskiem Wrocław - takich nerwów już nie będzie. I faktycznie nie było.

Od samego początku spotkania gospodarze narzucili rywalom swój styl gry. Długo utrzymywali się przy piłce, szukali szybkich podań, wymieniali futbolówkę na jeden kontakt. A przy tym agresywnym pressingiem doskakiwali do podopiecznych Jana Urbana, którzy sobie z tym wyraźnie nie radzili i nie potrafili wyjść z własnej połowy.

Ofensywne usposobienie legionistów dość szybko zaczęło przynosić efekty. Z minuty na minutę przewaga gospodarzy się zwiększała, aż osiągnęła kulminacyjny moment - w 23. minucie po kapitalnym rozegraniu przed polem karnym i asyście Eduardo da Silvy gola strzelił Kasper Hamalainen. Dla którego było to pierwsze z trzech trafień, które zanotował w ciągu zaledwie dziesięciu minut. Dosłownie po chwili pokonał Jakuba Słowika po uderzeniu zza pola karnego, aż w końcu wykończył świetne dośrodkowanie Łukasza Brozia.

Śląsk nie chciał się poddawać i szybko odpowiedział za sprawą Roberta Picha, ale i na to Legia znalazła receptę, bo jeszcze przed przerwą Jarosław Niezgoda wykorzystał niezdecydowanie Piotra Celebana i w sytuacji sam na sam nie dał szans golkiperowi wrocławian. Pierwsza połowa była w wykonaniu "Wojskowych" popisowa i ponad 23 tysiące kibiców zgromadzonych na trybunach miało nadzieję, ze to jeszcze nie koniec strzelania tego wieczora.

Sęk w tym, że Legia nie kwapiła się już do tego, by dalej forsować tempo i naciskać Śląsk. Co prawda tuż po wznowieniu zepchnęła rywali do defensywy, jednak nie była tak groźna, jak w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. A obie drużyny jeszcze mocniej z rytmu wybiła nieoczekiwana przerwa, jaką sędzia Jarosław Przybył zarządził z powodu rac odpalonych przez fanów przyjezdnych. Na kilka minut boisko spowił gęsty dym, który uniemożliwiał grę, a później żadnej ze stron nie udało się już zdobyć goli.

Ostatecznie więc "Wojskowi" pewnie pokonali gości 4:1 i umocnili się na pozycji lidera LOTTO Ekstraklasy. Teraz spokojnie mogą śledzić poczynania grupy pościgowej, czyli Jagiellonii Białystok, Lecha Poznań i Górnika Zabrze. Z kolei Śląsk w wyniku tej porażki może spaść na dwunaste miejsce, ale tak się stanie tylko w przypadku wygranych Cracovii i Lechii Gdańsk.

ZOBACZ: Chukwu: Nie mam pojęcia, dlaczego nie wyszło mi w Legii

LEGIA WARSZAWA - ŚLĄSK WROCŁAW 4:1

Bramki: Kasper Hamalainen 23, 30, 33, Jarosław Niezgoda 46 - Robert Pich 36

Żółte kartki: Miroslav Radović - Mateusz Lewandowski

Legia: Malarz - Broź, Remy, Pazdan, Jędrzejczyk - Mączyński, Philipps (54. Radović), Antolić - Eduardo, Niezgoda (83. Vesović), Hamalainen (64. Kucharczyk)

Śląsk: Słowik - Pawelec, Celeban, Rieder, Lewandowski - Pich, Chrapek (81. Łyszczarz), Riera, Vacek, Kosecki (46. Pałaszewski) - Bergier (63. Łuczak)

Najnowsze