To było prawdziwe wejście smoka. Stoper William Remy (27 l.) z powodu kontuzji kolana pauzował od 21 lipca (ostatni mecz zagrał przeciwko Zagłębiu Lubin). W niedzielę wreszcie rosły obrońca wrócił na boisko. Zrządzeniem losu, znów przeciwko „Miedziowym” z Lubina. Francuz pięknie się pokazał w defensywie, był jak solidna skała – nie do sforsowania, a na dodatek w 9. minucie w zamieszaniu w polu karnym gospodarzy zachował zimną krew i z bliska wepchnął piłkę do bramki Zagłębia.
- Nie grałem cztery miesiące. Uraz chrząstki w kolanie był najpoważniejszym w mojej karierze – mówił przed wyjazdem do Lubina Remy.
Gdyby nie trafienie masywnie zbudowanego Francuza, nie wiadomo jak skończyłoby się to stojące na słabym poziomie starcie. Niby legioniści mieli przewagę, ale za często zbyt wolno rozgrywali piłkę w pobliżu bramki Dominika Hładuna. Wyjątkiem sytuacja z 84. minuty, kiedy wprowadzony z ławki rezerwowych Carlitos trafił w słupek.
Gospodarze stuprocentowej szansy na gola nie wykorzystali w 36. minucie, kiedy po świetnym dośrodkowaniu Filipa Starzyńskiego, Patryk Tuszyński z trzech metrów przeniósł futbolówkę nad bramką. Natomiast w drugiej połowie strzał Damjana Bohara i dobitkę Sasy Balicia w niezłym stylu obronił Radosław Majecki.