Super Express: - Kilka tygodni temu głośno było o tym, że ma pan objąć Arkę Gdynia. Jest pan gotów, by wrócić do pracy?
Leszek Ojrzyński: - Ból, poczucie straty i tęsknota za żoną będą we mnie zawsze, ale chcę wrócić do trenerki. Piłka to moja pasja, hobby, sposób na życie. Jedna moja miłość jest już w niebie, a druga to piłka. Chciałbym wyjść na trening, mieć codzienny kontakt z piłkarzami. Poczuć smak meczu. Myślę, że kiedy człowieka oplata samotność, różne myśli krążą po głowie, futbol może być ucieczką. Jeśli ktoś mi zaufa, to jestem gotów w każdej chwili objąć zespół. Owszem, odzywali się do mnie ludzie z Arki – prezes, dyrektor sportowy. Ale nie doszło do zmiany właścicieli, więc temat upadł. Teraz w klubie z Gdyni jest gorąco, kłopoty finansowe, niepewność co będzie dalej. Trzymam za Arkę kciuki. Nad morzem spotkałem fantastycznych ludzi, miałem fajną drużynę i życzę im utrzymania.
Edward Brzostowski NIE ŻYJE. Były prezes PZPN był człowiekiem-legendą
- W Anglii, przy Kubie, łatwiej znieść wielką tragedię, jaka na pana spadła?
- Żona od początku pobytu Kuby w Liverpoolu mieszkała z synem. Kiedy zrezygnowałem z pracy w Wiśle, dołączyłem do nich. I z krótką przerwą, jestem w Anglii do dziś. Jest ciężko. W Polsce została córka Oliwia, która dziś obchodzi 19-urodziny. Czeka na maturę. W kraju została mama, która po śmierci ojca mieszka z babcią. Jestem jedynakiem, czuje się za nie odpowiedzialny, tęsknię za dzieckiem i mamą. Miałem wracać w marcu, ale Kuba nie dostał zezwolenia na wyjazd do Polski, a mnie w Anglii uziemił koronawirus
- Na pana obecności przynajmniej korzysta Kuba, który ma przy sobie nie tylko tatę, ale i... trenera.
- Rzeczywiście, trenujemy elementy wyszkolenia bramkarskiego. Ale przede wszystkim Kuba ma zajęcia online prowadzone przez szkoleniowców drużyny Liverpoolu do lat 23. Co prawda Kuba wraz z kilkoma innymi młodymi chłopakami zostali już włączeni do pierwszej drużyny The Reds, to ćwiczą z U-23, bo tam obciążenia są większe. Gracze z Premier League mają w nogach mnóstwo meczów, więc trenują lżej niż młodzi.
Dziekanowski ROZJECHAŁ Brzęczka. Wytoczył potężne działo o rzucaniu kur** do Lewandowskiego
- Kiedy inne ligi zawieszały już rozgrywki, Liverpool grał na Anfield z Atletico Madryt. To pokazuje, że Anglicy dosyć beztrosko podeszli do zagrożenia koronawirusem.
- Miałem pewne obawy, ale Kuba bardzo chciał, dlatego poszliśmy na mecz z Atletico. Rzeczywiście, do niedawna Anglicy żyli normalnie. Otwarte były puby i restauracje. Dopiero restrykcje wprowadzone przez rząd sprawiły, że ludzie zaczęli bardziej uważać. Lokale gastronomiczne są zamknięte, na ulicach jest mniejszy ruch, ale na przykład noszenie maseczek ochronnych nie jest przymusowe. Zwraca się za to dużą uwagę na zachowanie dwumetrowej przestrzeni między ludźmi, a przed sklepami stoją ich pracownicy, którzy pilnują ile osób może być wewnątrz. Nie ma za to przymusu siedzenia w domu. Mieszkamy w spokojnej dzielnicy, gdzie jest park i zawsze w nim są ludzie. Pozory normalności są zachowane, ale wiadomo, że kiedy to wszystko się skończy, nic już nie będzie takie samo jak przed COVID-19.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj