- Sytuacja robi się poważna. Musimy porozmawiać po męsku i wreszcie zacząć zdobywać punkty - mówi "Super Expressowi" trener Leszek Ojrzyński (44 l.).
"Super Express": - Otoczka meczu na nowym stadionie była wspaniała...
Leszek Ojrzyński: - ...ale przegraliśmy. Jestem winien tego, że ludzie wyszli niezadowoleni ze stadionu.
- Po meczu w szatni padły mocne słowa?
- Jeszcze nie, ale niewątpliwie będziemy musieli po męsku wyjaśnić sobie kilka spraw. Znów tracimy gola po rzucie rożnym, to nasza pięta achillesowa.
- To już 9. gol w tym sezonie stracony w ten sposób.
- Przy rożnych brakuje nam koncentracji, konsekwencji i walki. Zimą zmieniliśmy ustawienie przy stałych fragmentach gry, ale znowu się nie udało. Przy tym pierwszym golu popełniliśmy aż trzy błędy.
- Ma pan pretensje do zawodników?
- Nie, ale zawiedliśmy na całej linii... Widanow był chyba faulowany przy golu, ale nie może być tak, że piłka przedostaje się w jego i Radka Sobolewskiego strefę. Zawodnicy o tym wiedzą.
- Dostrzega pan jakieś pozytywy?
- Po przegranej w takim stylu trudno jest szukać pozytywów. Pewnie jakieś małe plusiki bym znalazł, ale nie wygraliśmy derbów, tylko zepsuliśmy kibicom wieczór. Trzeba uderzyć pięścią w stół, bo sytuacja robi się bardzo ciężka. Na szczęście mam bardzo dobrych zawodników i stać nas na szybkie wygrzebanie się z dna tabeli.
- Po meczu niezadowoleni kibice czekali na pana pod szatnią. Rozmawiał pan z nimi?
- Nie, od razu po konferencji zamknąłem się w gabinecie, gdzie analizowałem naszą grę. Rozumiem kibiców, klub ma być magnesem, który przyciąga, a nasze wyniki nie napawają optymizmem. Zapewniam jednak, że robię wszystko, co w mojej mocy, by je poprawić