26-letni obrońca zadziwił jednak wszystkich – łącznie z własnym szkoleniowcem. Po ledwie kilku wspólnych treningach z Górnikiem poprowadził kolegów do dwóch spotkań „na zero z tyłu”: z Radomiakiem (3:0 na wyjeździe) i Rakowem (1:0 w Zabrzu). Jego występy zostały zauważone przez ligowych ekspertów. Fin znalazł się w „jedenastce kolejki” w 3. i 4. serii spotkań, zwracając na siebie uwagę również szeregowych kibiców!
Robert Podoliński o szansach Rakowa na awans do fazy grupowej. Podał konkretną prognozę [ROZMOWA SE]
Stoper Górnika to postać interesująca z wielu względów, niekoniecznie wyłącznie sportowych. Ot, choćby pochodzenie; nazwisko „Jensen” bynajmniej nie wskazuje na Finlandię jako ojczyznę. - To prawda. Mój pradziadek miał korzenie norweskie, stąd moje nazwisko, które nie jest tradycyjnie fińskie. Ale faktycznie pochodzę z mniejszości szwedzkiej, a moim językiem ojczystym jest szwedzki. W tym języku rozmawialiśmy w domu – potwierdza nasze domniemania Richard Jensen. Wątek językowy jest w jego przypadku bardzo ciekawy. - Rozumiem norweski, oczywiście mówię płynnie po fińsku. Przez ostatnie 10 lat uczyłem się z kolei holenderskiego – mówił fiński obrońca, a rozmawiamy po angielsku, którym też posługuje się bez problemów. To już pięć języków; teraz Richard przymierza się do szóstego, czyli polskiego!
Skąd holenderski w tym zestawie? Ano jako 16-latek Jensen znalazł się w akademii piłkarskiej Twente Enschede (rok później trafił do niej także jego młodszy brat, Fredrik, który dziś jest klubowym kolegą Rafała Gikiewicza w Augsburgu). To była dlań świetna szkoła, z wieloma znaczącymi obecnie postaciami światowego futbolu. - Miałem szczęście, że mogłem trenować z takimi zawodnikami, jak na przykład Dusan Tadić czy Hakim Zyiech (aktualnie grający dla Chelsea – dop. aut) – przypomina Richard Jensen. W barwach Twente zadebiutował w eredivisie, ale... nie zdołał się w niej zadomowić; latem 2018 przeniósł się do grającej na jej zapleczu wspomnianej Rody i tam występował przez cztery kolejne sezony.
Lukas Podolski żadnej roboty się nie boi, teraz wsiadł na potężną maszynę. „To jak zamawianie pizzy”
Lukasa Podolskiego wiele twarzy i koszulek
Teraz jest w Zabrzu i... też sobie ten pobyt chwali. Zwłaszcza z jednego powodu. – W Twente spotkałem wielu wspaniałych zawodników, ale żaden z nich nie był mistrzem świata. To bardzo miłe doświadczenie grać w jednej drużynie z Lukasem Podolskim, który ma ogromny wpływ na grę i wyniki całego zespołu – podkreśla nasz rozmówca.
Po wspomnianych dwóch świetnych grach Jensena, przyszedł jednak pewien „dołek”, przewidziany zresztą przez Bartoscha Gaula. Fin nie zdołał zapobiec utracie trzech goli przez „górników” w spotkaniu ze Stalą, a meczu z Legią przy Łazienkowskiej nie dokończył. Najpierw dał sędziom VAR szansę podyktowania jedenastki dla gospodarzy po starciu z Arturem Jedrzęjczykiem, „nagrodzonej” (też na podstawie zapisu wideo) pierwszą żółtą kartką. Drugą ukarany został kilka minut później, za faul na Carlitosie.
Zimnokrwisty Wiking-poliglota stracił więc w stolicy ową zimną krew i panowanie nad sobą. Już w piątek dostanie jednak szansę rehabilitacji w potyczce z Jagiellonią, w barwach której wspaniałe recenzje zbiera inny obrońca-nowicjusz na polskich boiskach, Portugalczyk Nene. To będzie pasjonująca rywalizacja. Początek meczu Górnik – Jagiellonia w piątek o godz. 18.00. Transmisja w Canal+Sport.