22-letni pomocnik mocno zapisał się zwłaszcza w pamięci kibiców Legii. W samej końcówce jesiennego meczu ze stołeczną drużyną, przy stanie 2:2, trafiał do jej siatki dwukrotnie. Zupełnie nie zraził go fakt, że pierwsza z tych bramek została anulowana; postarał się o powtórkę w ostatnich z sześciu doliczonych minut! Również dwukrotnie – tym razem uznane zostały oba gole – pokonywał golkipera warszawskiego podczas wiosennego starcia obu ekip przy Łazienkowskiej, choć tym razem nie przyniosło to drużynie nawet punktu, a jemu samemu – pełnej satysfakcji. Zabrzanie przegrali bowiem rewanż 3:5.
Nie zmieniło to faktu, że Krzysztof Kubica jawił się jako potencjalny znaczący „towar eksportowy” Górnika. Piłkarz ma co prawda wciąż ważny kontrakt z Górnikiem (do końca czerwca 2023, z opcją przedłużenia o rok), ale akurat w tym momencie klub mógłby na jego sprzedaży zarobić całkiem niezłe pieniądze. Pochodzący z Żywca pomocnik w rozmowie z „Super Expressem” mówił zresztą o swej fascynacji piłką angielską, do której chciałby się kiedyś przymierzyć.
- Jeśli miałby szansę wyjechać za granicę, niech próbuje. Ma dobre liczby, umiejętności, potencjał. Dziewięć bramek zdobytych przez zawodnika nominalnie grającego na „szóstce” to świetny wynik. W topowych ligach europejskich graczy z podobnym dorobkiem jest niewielu. Ale to jego decyzja. Może powie: „Wolę zostać w Górniku i dalej grać z Podolskim”? - zastanawiał się Lukas Podolski, nie kryjąc uznania dla pracowitości i talentu młodszego o półtorej dekady kolegi z drużyny.
Sęk w tym, że tego lata – miast rozważać oferty dlań wpływające – Krzysztof Kubica skupiać się musi przede wszystkim na dojściu do zdrowia, a potem – formy. W wieńczącym sezon spotkaniu Górnika we Wrocławiu, wygranym 4:3, opuścić musiał murawę już po 50 minutach. Późniejsza diagnoza wykazała uraz kości śródstopia; sprawa niby banalna, ale wymagająca dość długiej rehabilitacji i przerwy w treningach. To właśnie z tego powodu pomocnika brakowało w dotychczasowych letnich sparingach Górnika. I choć znalazł się w kadrze, którą nowy trener Bartosch Gaul zabrał na zgrupowanie do Opalenicy, musi teraz konsekwentnie nadrabiać stracone tygodnie przygotowań.
- Nie powiem, że nie lubię depnąć, choć jeżdżę tylko skodą. Nieraz nieraz „ciągnę” autko do przodu – mówił nam Krzysztof Kubica, gdy pytaliśmy go o zamiłowanie do szybkiej jazdy (w końcu nazwisko zobowiązuje). Wspomniana kontuzja sprawiła, że na razie klub musi poczekać na ewentualne wpływy z transferu zawodnika, a on sam „wrzucił na luz”, a może wręcz „zaciągnął hamulec” na trasie z punktem docelowym: „wyjazd za granicę”.