"Super Express": - Warzywniak chyba już zawsze będzie się wam kojarzył z Czesławem Michniewiczem...
Marcin Robak: - Trener to dowcipny facet. Pewnie dlatego powiedział o tym warzywniaku. Chciał rozładować atmosferę, która po pięciu grach bez zwycięstwa była nie najlepsza. Już w pierwszym meczu pod jego kierownictwem - z Lechią Gdańsk (1:3) - widać było, że gramy lepiej, spotkanie z Górnikiem (4:0) tylko to potwierdziło.
- Czesław Michniewicz jest znany z tego, że dla piłkarzy jest bardziej partnerem niż surowym szefem. Jak się do niego zwracacie?
- "Trenerze". Choć kusi mnie, aby po zakończeniu rozgrywek powiedzieć mu: "Do zobaczenia w styczniu, panie Czesiu" (śmiech).
- A zobaczycie się? Podobno jesteś na celowniku Lecha i Legii...
- Nie chcę odchodzić z Widzewa, mój kontrakt jest ważny jeszcze przez dwa i pół roku. Jednak... wszystko się może zdarzyć. Z Korony Kielce odszedłem tuż przed zamknięciem okienka transferowego.
- Właściciel Widzewa, Sylwester Cacek ustalił cenę za ciebie i Sernasa na milion euro...
- Jak na polski rynek to kosmiczne pieniądze. Nie chcę tego komentować. Ale dla mnie zawodnik jest tyle wart, ile za niego zapłacą.