Pięć meczów, pięć porażek i koszmarny bilans bramkowy 2:15. W takiej sytuacji przejmowali Zagłębie Lubin trener Smuda i jego asystent Bajor. Prawdziwa eksplozja formy drużyny nastąpiła, kiedy pierwszym szkoleniowcem lubińskiego zespołu został Bajor (4 wygrane, 2 remisy, bilans bramkowy 12:4).
- Wygodniej stać trochę z boku jako asystent, ale jak nadarzyła się okazja, by zostać pierwszym trenerem, nie mogłem jej zaprzepaścić. Nie darowałbym sobie, gdybym odmówił - śmieje się, rozmawiając z "Super Expressem" Bajor.
Patrz też: Zagłębie (nie)dobrych piłkarzy?
- Kiedy przejmowaliśmy z trenerem Smudą Zagłębie, czuliśmy się trochę jak Albert Sosnowski, który zgodził się walczyć o bokserskie mistrzostwo świata z Witalijem Kliczką. Też byliśmy przez wszystkich skazani na porażkę, mogliśmy dużo stracić, ale przecież takich propozycji się nie odrzuca - analizuje nowy trener Zagłębia.
Misja utrzymania Zagłębia w lidze wydawała się niemożliwa do wykonania. Jednak pod wodzą Bajora beniaminek Ekstraklasy jest bliski osiągnięcia sukcesu.
- Zagłębie to nie jest drużyna do spadku, drzemie w was potencjał - tak przez cały czas tłumaczyłem piłkarzom. Chyba zrozumieli, wstąpił w nich nowy duch. Ale cel nie jest jeszcze osiągnięty - przestrzega Bajor.
Trener Zagłębia cały czas korzysta z rad Franciszka Smudy, który dzwoni do niego po każdym meczu.
- Trener Smuda cały czas żyje tym, co dzieje się w Lubinie i leży mu na sercu dobro drużyny. Jestem mu wdzięczny, bo to on mnie polecił do pracy w Zagłębiu. Słucham jego wskazówek, ale to ja decyduję o tym, jak ma wyglądać drużyna - zaznacza Bajor, którego zespół wygrywa w dużej mierze dzięki niesamowitej formie Bułgara Ilijana Micanskiego (25 l.).
Patrz też: Ilian Micanski za bramki dostanie audi?
- Czapki z głów przed Ilijanem! Jak sprawiłem, że zaczął tak dobrze grać? To tylko jego zasługa. Nie daję mu cukierków czy innych nagród po każdym golu. Nagrody sam musi podnieść z boiska - mówi Bajor.
Zagłębie gra fantastycznie, ale jedna rzecz cały czas spędza trenerowi sen z powiek - wciąż nie ma stałej licencji na prowadzenie zespołu w Ekstraklasie, tymczasowe pozwolenie kończy mu się... po dzisiejszym meczu z Cracovią.
- Mam nadzieję, że szefowie Zagłębia dopomogą mi w staraniach o licencję, ale jestem też przygotowany na najgorsze - że nie będę mógł prowadzić Zagłębia. Ale nie myślę o tym. Zastanawiam się, jak w piątek przechytrzyć Cracovię - kończy Bajor.