Władze Śląska robią wszystko, by zatrzymać Kelemena w klubie. W minionym tygodniu zawodnik spotkał się z prezesem Piotrem Waśniewskim, a działacze cały czas wypytują, jakie są zamiary bramkarza, któremu za rok kończy się kontrakt, ale w umowie są zapisy, które pozwalają mu odejść już teraz.
Ofert nie brakuje
- Nie wiem, czy zostanę w Śląsku. Nie chcę składać żadnych obietnic. Jestem ambitnym człowiekiem i chciałbym jeszcze raz spróbować gry w silnej zagranicznej lidze. Wszystkie telefony z ofertami odbiera mój menedżer. Ja nie zaprzątam sobie tym głowy, bo sezon trwa, a my walczymy o europejskie puchary - mówi nam Kelemen.
Bramkarz byłby bardziej skupiony na grze, gdyby nie ciągłe akty wandalizmu na jego samochodach. Ostatnio podjechał na stadion przy ul. Oporowskiej audi Q7 z wyłamanymi bocznymi lusterkami.
Patrz też: Legia Warszawa zainteresowana Mateuszem Klichem z Cracovii
Złodzieje uwzięli się na niego
- Mieszkam na strzeżonym osiedlu, ale to nic nie daje. Zaczęło się od świateł. Trzymałem auto w podziemnym garażu, ale to nie przeszkodziło złodziejom wyciągnąć ich z auta. Pomyślałem, że może lepiej będzie trzymać samochód na zewnątrz, na strzeżonym i monitorowanym parkingu. Nic z tego.
Było jeszcze gorzej, bo tym razem samochód został skradziony. Powyłamywane lusterka to najświeższa sprawa. Nie wiem, dlaczego się na mnie uwzięli. Może dlatego, że jeżdżę na słowackich rejestracjach - zastanawia się załamany bramkarz Śląska, który dziś gra w lidze bardzo ważny mecz z Górnikiem Zabrze.