Lech wiedział, że w Chorzowie czeka go ciężkie zadanie i tak też było. "Niebiescy", którzy walczą o utrzymanie trzeciej pozycji i grę w Lidze Europejskiej, postawili trudne warunki. W pierwszej połowie oba zespoły miały po kilka okazji, ale bramki nie padły. Za to w drugiej odsłonie wynik został "otworzony" bardzo szybko. Błąd popełnił Seweryn Gancarczyk, który nie zablokował dośrodkowania w pole karne. Niepewnie interweniował Krzysztof Kotorowski i skończyło się tym, że Michał Pulkowski wepchnął piłkę do siatki.
Przeczytaj koniecznie: Mecz Cracovia Kraków - Wisła Kraków, wynik 1:1. Jop, coś ty zrobił?!
Podrażniony Lech ruszył do odrabiania strat, ale przez dłuższy czas "Niebiescy" utrzymywali prowadzenie. Wyrównał, po świetnej akcji Grzegorza Wojtkowiaka, niezawodny Robert Lewandowski. "Lewy" uprzedził defensywę Ruchu i z bliskiej odległości zdobył swojego 17. ligowego gola w tym sezonie. Wczoraj "Bild" napisał, że Lewandowski już na pewno przenosi się do Borussii, ale wiele wskazuje na to, że przed wyjazdem zgarnie tytuł mistrza Polski i koronę króla strzelców.
Patrz też: Reprezentacja: Franciszek Smuda powołał Przemysława Tytonia
W dalszej części gry meczu Ruchu z Lechem oba zespoły miały po kilka kolejnych okazji, ale na kolejną bramkę trzeba było czekać do ostatnich sekund meczu. Lewandowski podał do Kriwca, a Białorusin zdecydował się na strzał zza pola karnego. Piłka otarła się jeszcze od obrońcy Ruchu i wpadła do bramki. Kilkadziesiąt sekund później w Krakowie Mariusz Jop zdobył samobója dla Cracovii, co wywołało kolejną eksplozję radości w zespole "Kolejorza". Lech jest już prawie mistrzem Polski. Do świętowania potrzebne jest tylko zwycięstwo w ostatniej kolejce z Zagłębiem Lubin w Poznaniu.