Michał Masłowski, Zawisza Bydgoszcz

i

Autor: archiwum se.pl Michał Masłowski, Zawisza Bydgoszcz

Michał Masłowski: Dozorca wstrząsnął Ekstraklasą [WYWIAD]

2013-12-06 5:00

Gdy po raz kolejny trafiłem do siatki, któryś z chłopaków rzucił do mnie żartem, abym już... się uspokoił. Na pamiątkę została mi piłka. "Należy ci się" - stwierdzili koledzy - opowiada Michał Masłowski (24 l.), lider Zawiszy, który w meczu z Piastem zdobył aż cztery bramki.

Bohater beniaminka zdaje sobie sprawę, że tym występem wzrosły oczekiwania wobec niego.

- Wysoko zawiesiłem sobie poprzeczkę, ale nie róbcie ze mnie Boga - zaznacza pomocnik Zawiszy. - Dziś wszyscy mnie kochają, a jutro zaczną krytykować. Dlatego się nie podniecam. Cieszą mnie gole, ale największą frajdę zawsze mam z dobrego podania czy ładnej akcji zespołu. Nie zapominajmy, że bez chłopaków, bez trzech asyst Piotra Petasza nie byłoby tej naszej wysokiej wygranej z Piastem - podkreśla.

Zobacz koniecznie: LOSOWANIE GRUP MŚ 2014. My już znamy grupy - kto gra z kim? SYMULACJA

Dla Masłowskiego to dopiero debiutancki sezon w Ekstraklasie.

- Dziwnie to zabrzmi, ale moim marzeniem było zagrać w... drugiej lidze - mówi. - To był mój szczyt marzeń, bo Ekstraklasa wydawała się odległa. To, że w niej jestem, to zasługa prezesa Radosława Osucha. Gdybym go kiedyś nie spotkał na swojej drodze, to nie byłoby mnie w lidze - przyznaje.

Zanim trafił do Ekstraklasy, występował w niższych ligach, a czas dzielił między treningi, studia i pracę.

Przeczytaj! Prezydent UEFA znów zaskakuje. Szokujący pomysł Michela Platiniego [SONDA]

- Największy postęp zrobiłem w... wałbrzyskiej lidze okręgowej, w zespole Zieloni Łagiewniki - twierdzi. - Bo mogłem grać, a to w młodym wieku najważniejsze. Dlatego każdemu młodemu to polecam. W Lechii Dzierżoniów miałem już poziom trzeciej ligi, czyli byłem o krok od spełnienia marzeń. Tam się wypromowałem. Trenowałem i jeździłem na uczelnię we Wrocławiu, gdzie przez dwa lata studiowałem marketing i zarządzanie. Po przenosinach do Bydgoszczy wziąłem urlop dziekański.

Masłowski ma za sobą pracę w hotelu jako dozorca, a nawet ogrodnik.

- To były nocne zmiany podczas weekendu - wspomina. - Zdarzało się, że kończyłem o 7 rano, a o 11 już miałem mecz. Jechałem do domu, spałem godzinkę, a potem trzeba było wypić napój pobudzający, żeby być przydatnym drużynie - zdradza lider Zawiszy.

Bohater Bydgoszczy oprócz piłki miał jeszcze jedną pasję. W młodości uczył się grać na akordeonie.

- Teraz grywam sporadycznie. Poza tym to nie są czasy na taki rodzaj muzyki. Obecne roczniki tego nie zrozumieją - kończy Masłowski.

Najnowsze