"Super Express": - Po raz pierwszy zagrałeś na Stadionie Narodowym w meczu o wielką stawkę. Jakie wrażenia?
Miroslav Radović: - Nie do opisania. Doping, oprawa, atmosfera. Zdobyłem w życiu wiele trofeów, ale ten Puchar Polski na zawsze zostanie w mojej pamięci. Jestem bardzo szczęśliwy, że zdążyłem wrócić do pełni sił i zagrać na takim obiekcie, w takim spotkaniu.
- Który to już twój Puchar Polski?
- Szósty. Może nie był najtrudniejszy do zdobycia, ale najbardziej cieszy. Bardzo dobra w naszym wykonaniu była pierwsza połowa, mieliśmy wszystko pod kontrolą. Mimo wielu kłopotów po drodze osiągnęliśmy pierwszy z dwóch wyznaczonych sobie celów. Teraz czeka nas drugi, zdecydowanie trudniejszy krok, ale damy radę.
- Myślałeś, że Arka bardziej się wam postawi?
- Oni w tym sezonie narobili nam już sporo problemów. Najpierw przegraliśmy z nimi Superpuchar, potem w lidze w Gdyni. Dlatego przed finałem byliśmy mocno napompowani, żeby wreszcie im się zrewanżować.
- Legia wygrała czwarte spotkanie z rzędu. Skąd taka metamorfoza?
- Takiej passy jeszcze w tym roku nie mieliśmy. Pewność siebie buduje się przez dobrą grę. Wszystko w naszym zespole funkcjonuje zdecydowanie lepiej. Stwarzamy sytuacje, strzelamy, to i wygrywamy. W tej drużynie jest duży potencjał. Naprawdę!
- Wygrana w Pucharze Polski nie uśpi was przed najbliższym meczem ligowym z Jagiellonią w Białymstoku?
- Głupio by było teraz coś spieprzyć. Po meczu całą drużyną zjemy kolację, a potem do domu i od jutra myślimy już tylko o Jagiellonii. Zresztą trener w szatni powiedział, że czeka nas drugi finał.
- Gdy za kilka lat ktoś zapyta cię o wspomnienie ze środowego finału, to co pierwsze przyjdzie ci na myśl?
- Ta chwila, kiedy wznosiłem w górę puchar i potem świętowanie na boisku. Dla takich momentów warto żyć!
Zobacz również: Stanko Svitlica dla "SE": Legia Warszawa będzie mistrzem Polski!
Wyniki, statystyki i tabele na żywo -> Sprawdź tutaj na kogo stawiać
Aż 16 dyscyplin!