Miki Villar

i

Autor: cyfrasport Miki Villar (z lewej) do asysty z Puszczą dorzucił zwycięskiego gola dla Jagi w potyczce z Radomiakiem

Ulubieniec Białegostoku

Mistrz Polski ma nowego bohatera. Przyznał się do zaskakującej rzeczy. „Nie widziałem”

2024-07-28 15:18

Podopieczni trenera Adriana Siemieńca gotowi są na każdy boiskowy scenariusz. W kwalifikacjach Ligi Mistrzów rozbili litewskiego rywala w kwadrans pierwszej połowy, hat-trickiem Jesusa Imaza. W ekstraklasie z kolei Jagiellonia wygrane „wyszarpuje” w końcówkach. Tak było w Radomiu, w meczu pełnym zwrotów akcji i kapitalnych goli. Trzy punkty zapewnił mistrzom inny Hiszpan, który błyskawiczie zdobywa zaufanie szkoleniowca i sympatię białostockich fanów.

O efektowne w wyjazdowym meczu z Radomiakiem najpierw zadbał Jarosław Kubicki. W swym jedenastym (!) sezonie ekstraklasowym zaliczył co prawda dopiero pierwszy w karierze ligowy dublet, ale za to jaki! Przy obu jego petardach (34. i 40. min) odpalonych zza „szesnastki” – i precyzyjnych niczym wystrzał z użyciem laserowego celownika – bramkarz Radomiaka, Maciej Kikolski, był zupełnie bezradny!

Do przerwy mistrzowie kraju prowadzili więc 2:0 i chyba nikt z obserwatorów nie spodziewał się, że mogą stracić kontrolę nad meczem. A jednak! Skutecznie wykonany rzut karny Leonardo Rochy w 52. min rozochocił gospodarzy. Sławomir Abramowicz w bramce łapał, odbijał i parował całe salwy radomskich graczy: Mateusza Cichockiego, Vagnera Diasa, Joao Peglowa. Nie dało rady na siłę, więc Rocha – dla którego było to już czwarte trafienie w drugim meczu ligowym w tym sezonie – w 77. min wziął golkipera sposobem i piłkę dzióbnął lekko, leciutko, tuż obok niego…

- Czasem „cierpieliśmy” – przyznawał otwarcie trener Siemieniec. - Ale znamy swoją wartość; wiedzieliśmy, że jeśli uda się nam ten moment przetrzymać, nie stracić bramki, to jesteśmy w stanie ten mecz przechylić na swoją korzyść – wyjaśniał to, co stało się w samej końcówce gry.

Jagiellonia ma nowego bohatera. Przyznał się do zaskakującej rzeczy. „Nie widziałem”

Kiedy radomscy widzowie wypatrywali zwycięskiego gola dla swych ulubieńców, w 88. minucie dostali zimny prysznic hiszpański. Tym razem nie autorstwa Jesusa Imaza, ale Mikiego Villara. - Szczerze? Zupełnie nie widziałem ustawienia bramkarza rywali – przyznawał się snajper z Półwyspu Iberyjskiego. - Za to uwierzyłem w ten strzał i wpadło! - zacierał ręce.

Villar na murawę wszedł z ławki. Ponownie, bo tydzień wcześniej również jako rezerwowy zaczynał spotkanie z Puszczą Niepołomice. Wtedy zapisał się w protokołach – i pamięci fanów – arcyważną asystą przy otwierającym wynik golu Nene. Teraz sam zapewnił swej drużynie wygraną.

- To jest jak sen! - podkreślał w rozmowie z klubowymi mediami. - Minęły ledwie cztery lata, od kiedy rywalizowałem na czwartym poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii. A jeszcze kilka miesięcy temu występowałem tylko na zapleczu ekstraklasy – dodawał Villar przypominając, że do Białegostoku przeniósł się w krakowskiej Wisły.

To drugi mecz ligowy, który na swą korzyść mistrzowie z Jagiellonii rozstrzygają w ostatnim kwadransie, i to za sprawą graczy spoza wyjściowej jedenastki. - Najważniejsze, że w tym gorącym okresie wygrywamy, to jest budujące! - zaznaczał trener Siemieniec, którego podopieczni już w środę (20.30) zagrają w Białymstoku rewanż z FK Paneveżys.

Sonda
Czy Jagiellonia obroni w tym sezonie tytuł mistrzowski?
Najnowsze