- Wtedy nie graliśmy w najsilniejszym składzie - mówi. - To były raczej rezerwy, a Bełchatów był wtedy w najsilniejszym składzie, z Łukaszem Gargułą. Teraz postaramy się, by ten wynik był nieco inny. Ale wtedy pogratulowałem mu wygranej.
Ojciec kontra syn, a nawet kontra wychowankowie. Bo przecież pierwszy trener Wisły, Maciej Skorża, był w przeszłości asystentem Pawła Janasa w olimpijskiej i pierwszej reprezentacji Polski.
- Wiem, że to jest największy smaczek tego meczu - mówi Rafał Janas. - Wszyscy się pytają, czy będę górą w starciu z ojcem. Przyznam szczerze, że myślę o tym tylko w kategoriach wygrania meczu, a nie rywalizacji z ojcem. Przecież gdy siadasz na ławce trenerskiej, to przestajesz myśleć, kto siedzi na ławce drugiego zespołu.
W klanie Janasów nie robiono zakładów, kto kogo pokona. Choć miło byłoby wygrać z ojcem i być zaproszonym np. na dobrą kolację do restauracji. - Super, ale przyznam szczerze, że nawet w rozmowach dyskretnie omijaliśmy temat meczu - uśmiecha się Rafał. - Jakoś tak niezręcznie było nam o nim mówić.
Syn byłego selekcjonera przyznaje, że wykonywanie tego samego zawodu co słynny ojciec wcale nie jest łatwe.
- Jest ciężej niż lżej - tłumaczy. - Te ciągłe porównania. W tej chwili mam nieco łatwiej, bo jestem drugim trenerem. I mimo że nie uciekam od odpowiedzialności, cały ciężar spoczywa na barkach Maćka Skorży. Pewnie zupełnie inaczej byłoby, gdybym samodzielnie pracował i stanął oko w oko z ojcem. Może jeszcze się zmierzymy.