Szczęsny wygryzł Inakiego Penę. Taki był powód
Czas oczekiwania na debiut Wojciecha Szczęsnego dłużył się polskim kibicom niemiłosiernie. Co więcej, gdy Barcelonę dopadł kryzys, a sam bramkarz spisywał się nieco gorzej, nawet hiszpańscy dziennikarze zastanawiali się, czemu Hansi Flick nie dokonuje zmiany w bramce, mając na ławce golkipera takiej klasy. W końcu doczekaliśmy się debiutu Szczęsnego w Barcelonie w Pucharze Króla, ale niespodziewanie niemiecki szkoleniowiec poszedł dalej i Polak broni już też w lidze hiszpańskiej oraz Lidze Mistrzów i choć zbiera mieszane recenzje, to raczej może w tej chwili czuć się bezpiecznie. Teraz dziennikarka „The Athletic” Laia Cervello Herrero wyjawia, co tak naprawdę sprawiło, że obecnie to Wojciech Szczęsny jest numerem jeden w bramce „Dumy Katalonii”.
W pierwszych tygodniach po podpisaniu kontraktu przez Szczęsnego raczej trudno było mieć pretensje do Flicka, że ten nie stawia na nowy nabytek, który przybył już w trakcie sezonu. Sam Szczęsny zauważał, że nie ma potrzeby zmieniać czegoś, co działa i cierpliwie czekał na swój moment. Kolejne tygodnie mijały jednak i coraz więcej głosów nawoływały Niemca do zmiany, ale ten twardo obstawał przy tym, by to Pena bronił we wszystkich rozgrywkach. Niespodziewanie zmieniło się to w ostatnim czasie i nawet po gorszym występie Wojciecha Szczęsnego z Benficą w Lidze Mistrzów Flick postanowił pozostawić Polaka w pierwszym składzie. Na łamach „The Athletic” Laia Cervello Herrero wyjaśnia, skąd taka decyzja trenera Barcelony.
Szczęsny przekonał Flicka ciężką pracą
– W Barcelonie niektórzy zastanawiali się, dlaczego po tym meczu (z Benficą – przyp. red.) Flick nadal wierzył w Szczęsnego i czy decyzja o pozostawieniu Peny na ławce rezerwowych była ostateczna, czy nie, ponieważ 25-latek nabrał pewności siebie, odkąd objął rolę podstawowego bramkarza i najwyraźniej nie zrobił nic, co zasługiwałoby na degradację – pisze Herrero i ujawnia, że kluczem do pierwszego składu były po prostu... treningi – W ostatnich tygodniach źródła klubowe, które, jak wszystkie wymienione w tym artykule, wolą pozostać anonimowe, aby chronić relację, mówią, że Szczęsny radził sobie bardzo dobrze na treningach. To przykuło uwagę Flicka i postanowił on dać mu szansę. Zaufanie Niemca do Szczęsnego było większe, niż błędy, które popełnił w meczach – czytamy.