Komornicki był piłkarzem Górnika w latach 1983-1989, a w 2006 roku pracował w nim jako trener. Zna więc klub bardzo dobrze i nie ukrywa, że dla niego to sentymentalny powrót. Na sentymenty z jego strony nie mogą natomiast liczyć piłkarze, bo "Koko" postawił sprawę jasno.
- Za moich czasów Górnik był klubem robotników, nie było mowy o gwiazdorstwie. Piłkarze muszą sobie zdać sprawę, że za nazwisko nikt im nie da miejsca w składzie. Nie lubię dziadostwa i u mnie nie wystarczy tylko trochę się starać. Jestem wymagający, nie będę potrzebował dodatkowej mobilizacji ani za sprawą kibiców, ani pieniędzy. Będę rozmawiał z zawodnikami w cztery oczy, muszę ich dobrze poznać. Najważniejsza jest dla mnie lojalność, ale nie przywiązuję się do ludzi. Jedyną osobą, z którą się związałem na stałe, jest moja żona - oświadczył popularny "Koko".
Prezes Górnika Jędrzej Jędrych ujawnił przy okazji, jak wyglądały negocjacje z Komornickim.
- Rozmawialiśmy kilka tygodni, to były bardzo trudne pertraktacje. Podpisaliśmy umowę na trzy lata, jednak będzie ona obowiązywać tylko wtedy, gdy Górnik po najbliższym sezonie wróci do Ekstraklasy - powiedział prezes, a trener, nie chcąc tracić czasu, zaraz po prezentacji zarządził trening. Pojawił się na nim nawet kontuzjowany Damian Gorawski. Jak widać, nikt nie chciał podpaść Komornickiemu już na samym początku.