Nie ma wątpliwości: zwycięskie trafienie młody napastnik Lecha pamiętać będzie zapewne tak samo długo, jak sytuację „po mistrzowsku” zmarnowaną przez siebie w 24. minucie. Wydawało się, że nie ma możliwości, by nie skierować do siatki piłki odbitej od słupka po strzale Antonio Milicia. A jednak poznaniak dokonał tej „sztuki”, przy czym tylko częściowo tłumaczy go rozpaczliwa interwencja Łukasza Bejgera i Simeona Petrowa!
To mogła być wielce ważąca dla losów meczu sytuacja. Lech bowiem, przeważając, długo bił głową w mur – względnie w rękawice dobrze broniącego Rafała Leszczyńskiego. Maestrią błysnął wrocławski golkiper choćby po strzale Dino Hoticia, parując piłkę na słupek. Ale w końcu skapitulował, bo Szymczak – w sytuacji dużo trudniejszej – tym razem nie dał się zastopować ani Petrowowi, ani Petrowi Pokornemu.
- Cały czas wierzyłem, ze uda się strzelić zwycięskiego gola, bo byliśmy w stanie cały czas podkręcać tempo – trener Lecha, Niels Frederiksen, przypominał po meczu, że jego podopieczni wygrali właśnie po raz piąty z rzędu. I zaznaczał, że kolejne marnowane okazje nie zabijały nadziei na pomyślny koniec. - Powiedziałem moim zawodnikom w szatni, że gol zdobyty w 20 minucie jest oczywiście wspaniały. Ale ten z 85. minuty, dający zwycięstwo, jest równie dobry – dodał Duńczyk.
Jacek Magiera, opiekun gości, po siódmym z rzędu meczu bez wygranej, który „umocnił” jego podopiecznych na ostatnim miejscu w tabeli, mógł w zasadzie powiedzieć tylko to: „Jedyną słuszną rzeczą, jaką można teraz zrobić to trenować. Mocno trenować”… Śląsk jest jedynym zespołem ekstraklasy bez ligowego zwycięstwa w tym sezonie!
Listen on Spreaker.