- Każdy napastnik musi być świadomy, że nie zawsze będzie strzelał gole i nadejdzie gorszy moment. Mam poukładane w głowie, że muszę być gotowy na wszystko. Jestem w Warszawie już trzeci rok i nauczyłem się grać pod presją – mówił miesiąc temu „Super Expressowi” Kulenović. Szybko się okazało, że presja ciążąca na Kulenoviciu jest największa, odkąd zaczął grać w Legii. W tym sezonie w lidze strzelił tylko jednego gola (w przegranym 1:2 meczu z Pogonią). Dla kibiców, pamiętających wspaniałych napastników w Legii, to stanowczo za mało. Po ostatnim meczu z Zagłębiem Lubin (1:0), schodzącego z boiska Sandro żegnała solidna porcja gwizdów. Kulenović grał przez 81. minut i był jednym z najsłabszych piłkarzy na boisku. Murem za swoim podopiecznym stoi jednak trener Legii.
- To jest przykre, niezrozumiałe, wręcz obrzydliwe ze strony trybuny naprzeciwko mnie – powiedział Serb na konferencji prasowej. - Tak zachowuje się trybuna wobec 20-letniego chłopaka, który zostawia serce na boisku. Nie oczekuję, że będę żył w angielskich realiach, gdzie Frank Lampard przegrywa 0:4 z Manchesterem United, podchodzi do trybuny i jest oklaskiwany. Oczekuję jednak więcej szacunku od kibiców dla swoich piłkarzy – dodał wyraźnie zdenerwowany Vuković.
„Kule” kilkanaście dni temu był bliski odejścia do angielskiego Barnsley, ale kluby ostatecznie nie porozumiały się. Wygląda na to, że Legia jest skazana na Chorwata na pozycji napastnika. Czy Sandro wreszcie zacznie spełniać pokładane w nim nadzieje?
- Kulenović zasługuje na miejsce w składzie swoją pracą, dlatego jest dla mnie numerem jeden – podkreśla Vuković, a jego kolega z drużyny, Marko Vesović, dodaje: - Kiedy napastnik nie strzela, fani nie są zadowoleni. Chorwat robi jednak wiele pozytywnych rzeczy dla naszego zespołu. Bardzo nam pomaga. „Kule” potrzebuje goli. Jestem pewny, że niebawem trafi do siatki – podkreśla Vesović.