Nawet mąż miał do mnie pretensje

2008-07-28 8:00

KAWA NA ŁAWĘ: Rozmowa z sędzią trybunału arbitrażowego Romaną Troicką-Sosińską (59 l.)

Jutro Trybunał Arbitrażowy przy PKOl wyda ostateczny werdykt w sprawie Zagłębia Lubin i Korony Kielce. Wprawdzie sędziowie nie chcą ujawnić, jaka decyzja zapadnie, ale wiadomo, że będzie tak: Korona i Lubin nie zostaną ukarane i wrócą do ekstraklasy. Członkowie Trybunału w ostatnich dniach stali się synonimem całego zła w polskiej piłce. To przez nich nie ruszyły rozgrywki. Co mają na swoją obronę?

"Super Express": - Zbigniew Koźmiński, rzecznik prasowy PZPN, powiedział, że o losie piłki decydują dwie panie, które nie odróżniają futbolu od boksu. Rzeczywiście jest z panią tak źle?

Romana Troicka-Sosińska (59 l.), sekretarz trybunału: - Pan Koźmiński mocno przesadził. Kiedyś nawet pisałam regulamin dla związku bokserskiego. A poza tym tu nie chodzi o to, czy ja się znam na piłce, czy nie. Przecież nie rozstrzygam, czy w trakcie meczu był spalony, nie wtrącam się do spraw boiskowych. Ja, jako członek trybunału, dbam o to, aby wszystko odbywało się zgodnie z prawem.

- Prawo prawem, ale podjęta przez was decyzja wstrząsnęła całą polską piłką. Nie rusza to pani?

- Mnie też ta decyzja się bardzo nie podoba. Tamtego dnia nawet mój mąż, kibic piłkarski, miał do mnie pretensje. Od razu krzyknął: - Co ty narobiłaś? Całą piłkę wywaliłaś do góry nogami! Rodzina na początku była przeciwko mnie, ale wszystko wyjaśniłam i zrozumieli.

- To może i społeczeństwu wyjaśni pani, dlaczego narobiliście takiego bałaganu?

- To nie my zawiniliśmy, to PZPN. Był za bardzo opieszały i stąd cały ambaras. Zagłębie Lubin? Prawda jest taka, że ich przewinienia uległy przedawnieniu. W czasach, kiedy działo się całe zło, obowiązywał przepis, że aby przestępstwo się nie przedawniło, to postępowanie wyjaśniające musi być wszczęte najpóźniej dwa lata od popełnienia ostatniego czynu. Ostatni mecz Zagłębie kupiło 3 czerwca 2004 roku, a PZPN zaczął postępowanie 20 grudnia 2007. Za późno.

- No tak, ale Arkę Gdynia, w identycznej sprawie, potraktowaliście zupełnie inaczej. To dlatego, że nie ma takich "politycznych pleców" jak klub z Lubina?

- A skąd! Arka kupowała mecze w okresie 16.08 2003 - 29.11.2005. Postępowanie wyjaśniające PZPN zaczął 9 marca 2007, czyli niecałe dwa lata po ostatnim czynie. Nie ma więc mowy o przedawnieniu. A poza tym Arka nie wnioskowała u nas o cofnięcie degradacji, tylko o anulowanie kary minus pięciu punktów.

- Kolejny zarzut - Zagłębie Sosnowiec złożyło odwołanie o wiele wcześniej niż Lubin, a do tej pory go nie rozpatrzyliście.

- Sosnowiec nie wpłacił 4 tysięcy złotych niezbędnych do rozpatrzenia ich wniosku. Wysyłałam im monity przypominające, ale do tej pory się nie odezwali.

- PZPN twierdzi, że zgodnie z przepisami UEFA handel meczami nie ulega przedawnieniu...

- No tak, ale nawet dziecko wie, że prawo nie działa wstecz. A PZPN wprowadził ten przepis pod koniec 2007 roku.

- Jutro decyzja i co dalej?

- PZPN już zapowiedział, że jeśli będzie korzystna dla Zagłębia, to złoży odwołanie do Sądu Najwyższego. Ale na tym etapie to nic nie zmieni. Zagłębie będzie musiało być dopuszczone do ekstraklasy.

- I nie ma pani wyrzutów sumienia?

- Niestety, przepisy w tym przypadku są zbyt jednoznaczne. Żałuję, ale jako prawnicy Trybunału nie mogliśmy postąpić inaczej.

Najnowsze