Napastnik Bełchatowa w poprzednim sezonie strzelił w lidze 10 bramek. Byłoby ich więcej, gdyby nie to, że opuścił aż siedem spotkań. Pech nie opuszczał go zresztą do samego końca sezonu 2008/09. W ostatniej kolejce, 30 maja, w meczu z Jagiellonią zszedł z murawy już po 21 minutach. Nie wytrzymał mięsień czworogłowy uda prawej nogi. Przez kontuzję nie pojechał na zgrupowanie reprezentacji - już czwarty raz w karierze! Na razie o powrocie do kadry jednak nie myśli.
- Nie wybiegam tak daleko do przodu. Muszę być zdrowy i w pierwszym rzędzie pomóc kolegom z klubu - tłumaczy. Okazję powinien mieć już jutro w spotkaniu GKS Bełchatów - Śląsk Wrocław. Nowak, który w miniony weekend zagrał pół godziny w spotkaniu Młodej Ekstraklasy, jest już w pełni zdrowy. A skoro tak, to lada moment zacznie strzelać gole.
W najbliższych dniach czeka nas także inny spektakularny powrót na boisko. Łukasz Garguła, który nabawił się kontuzji kolana jeszcze w barwach GKS Bełchatów w lutowym meczu z Legią, ma wkrótce zadebiutować w drużynie Wisły Kraków. Pewnie jeszcze nie w niedzielnym hicie z Lechem Poznań, ale już za tydzień przeciwko Piastowi Gliwice przynajmniej na kilkanaście minut powinien się pojawić na boisku.
- Obecny tydzień to wreszcie treningi z pełnym obciążeniem, ale i z nieustanną obserwacją kolana. Jeśli ono dobrze zniesie te kilka dni zajęć, będziemy myśleć, co dalej. Na pewno nie będziemy niczego przyspieszać - sam piłkarz wypowiada się ostrożnie, pod Wawelem nikt jednak nie ma wątpliwości, że Garguła pomoże Wiśle jeszcze tej jesieni.
Na Gargułę i Nowaka liczą też kibice reprezentacji. Ten pierwszy - zdrowy i grający na co dzień w najlepszym polskim klubie - będzie kandydatem do prowadzenia gry naszej kadry. Ten drugi może być lekarstwem na nieskuteczność biało-czerwonych.