Jakub Łabojko

i

Autor: LUKASZ SKWIOT/ CYFRASPORT Jakub Łabojko

Obiecujący pomocnik Jakub Łabojko przed meczem z Legią: Muszę odpalić w Śląsku [GALERIA]

2018-10-06 6:00

- Trzeba chwytać to co przynosi los, bo druga szansa już się może więcej nie powtórzyć. Wiem, że muszę „odpalić” w Śląsku - mówi defensywny pomocnik wrocławian Jakub Łabojko (21 l.), który jeszcze dwa lata temu grał... w czwartej lidze. Warto zapamiętać to nazwisko, bo może namieszać w Ekstraklasie.

Do Śląska trafił latem z Rakowa Częstochowa. Z wrocławskim klubem podpisał trzyletni kontrakt. Tyle że początek w nowym otoczeniu nie był dla piłkarza obiecujący. Zadebiutował dopiero w szóstej kolejce. - Długo czekałem na szansę - przyznaje. - Jednak wierzyłem, że jak ją dostanę, to dam radę. Już w Rakowie pracowałem z trenerem mentalnym Pawłem Frelikiem. Teraz także pomagał. Na początku sezonu może nie graliśmy źle, ale brakowało nam szczęścia. Poza tym popełnialiśmy błędy w obronie, traciliśmy dziwne bramki. Trzeba było przełamać serię porażek. Wydaje mi się, że w końcu złapaliśmy rytm. Podbudowały nas ostatnie zwycięstwa, dodały dużo pewności siebie. Wierzę, że zaczniemy marsz w górę tabeli.

W poprzedniej kolejce Śląsk zdemolował w Białymstoku Jagiellonię. Teraz jego formę sprawdzi Legia. - Mistrz Polski ma najlepszych zawodników, najlepiej opłacanych - wymienia atuty klubu ze stolicy. - W kadrze nie brakuje reprezentantów Polski, jak i innych krajów. Trzeba podejść z szacunkiem do tej klasy rywala. Tyle że Śląsk ma jakość i też potrafi grać. Nie przestraszymy się Legii. Na pewno mistrz nie wywiezie z Wrocławia kompletu punktów. Jagiellonia nie mogła sobie z nami poradzić. Jesteśmy "szczelni" i zorganizowani w defensywie.

Największy postęp młody piłkarz zrobił przez 1,5 roku w Rakowie Częstochowa. - Trener Marek Papszun zmienił sposób myślenia - zaznacza Łabojko. - Powtarzał, że piłka to nie tylko hobby, ale zawód, do którego trzeba podchodzić poważnie i oddać się na 100 procent. Nie można sobie pozwolić na chwilę rozluźnienia. Przecież ktoś czeka na to, aby zająć moje miejsce. Nikt nie chce wypaść z karuzeli. Trener uświadomił mi, jak ważne jest podejście. Dał mi szansę. Najpierw w drugiej, a potem w pierwszej lidze. Dzięki pracy z nim mogłem cieszyć się z pierwszego powołania do kadry młodzieżowej. Trener Papszun chciał, żebym został, ale wiedziałem, że muszę zrobić kolejny krok do przodu. W życiu druga szansa może się nie powtórzyć, więc trzeba chwytać to co przynosi los.

Łabojko wiek juniora spędził w Piaście Gliwice, ale zaistniał tylko w rezerwach klubu z Górnego Śląska. - Podawałem piłki na meczach w Ekstraklasie - opowiada. - Ale nie sądzę, aby Kuba Szmatuła czy Marcin Robak mnie pamiętali (śmiech). W wieku juniora miałem poważny problem prawym kolanem. Podczas zajęć niefortunnie uderzyłem piłkę, którą zagrał mi Patryk Dziczek - dziś jeden z liderów Piasta. W efekcie naderwałem więzadło poboczne. Pierwsza przerwa wyniosła cztery miesiące, druga aż sześć miesięcy. Byłem wtedy w drugiej klasie liceum. Przy każdym uderzeniu piłki czułem ogromny ból.

Pomocnik wrocławian przyznaje, że miał momenty zawahania. - Można się załamać, gdy widzisz, że po czterech miesiącach rehabilitacji nie ma żadnej poprawy - mówi. - Zastrzyki, sterydy... Nic nie pomagało. Zawziąłem się, zaryzykowałem i kontuzja się pogłębiła. Zamiast robić wszystko stopniowo, byłem niecierpliwy. Koledzy trenowali z seniorami, grali w Ekstraklasie, a ja... też tak chciałem.

Na szczęście udało się w końcu wyleczyć kolano. - To była długa rehabilitacja - opowiada. - Uniknąłem operacji. Musiałem odbudować mięśnie. Ile musiałem wykonać ćwiczeń, ile przeniosłem ciężarów przez dziesięć miesięcy. W tonach to trzeba ważyć. Wymiotowałem ze zmęczenia. Życie nauczyło mnie pokory. Gdy wyleczyłem już kolano, to ćwiczyłem indywidualnie. Z trenerem spotykaliśmy się o 6 rano na Orliku. Przed szkołą, a potem były jeszcze treningi w klubie. Dużo mu zawdzięczam. Był moim mentorem, robił to za darmo, z pasji. Dzięki niemu wierzyłem, że będę grał w piłkę.

Piłkarz przyznaje, że nie ma pretensji do Piasta, że w tym klubie nie dane mu było zagrać w Ekstraklasie. - Po skończonym wieku juniora zaproponowano mi grę w rezerwach - wspomina. - Zdecydowałem się odejść do Ruchu Radzionków. To była czwarta liga. Może w tamtym momencie byłem rozżalony, że musiałem odejść. Teraz na to tak nie patrzę. Tak musiało być. Wtedy nie zasługiwałem na miejsce, aby grać w Ekstraklasie. To musiało stopniować przychodzić. To cenna lekcja życia.

Grając w pierwszej lidze został zauważony przez trenerów młodzieżowych kadr Polski. - Zawsze chciałem dostać się do reprezentacji Polski, wziąć udział w zgrupowaniu - zdradza. - Udało mi się to w drużynie do lat 20. Później dostałem powołanie na konsultację do zespołu U-21, gdzie zagrałem w sparingu z kadrą trenera Jacka Magiery. Spotkałem tam zawodników, których znałem z telewizji czy z gry FIFA. Teraz trenuję z Dawidem Kownackim, którego jeszcze kilka lat wcześniej... kupowałem do moich zespołów. Miał potencjał. Zabrzmi to zabawnie, ale... zarobiłem na nim dużo pieniędzy w wirtualnej grze (śmiech). Grając w czwartej lidze nie myślałem, że będę w przyszłości trenował z Kownackim czy Bartkiem Kapustką, któremu kibicowałem w meczu z Irlandią Płn. na EURO 2016.

Inspiracją dla pomocnika Śląska może być Szymon Żurkowski z Górnika Zabrze. - Studiowaliśmy razem na AWF w Katowicach, ale byliśmy w innych grupach - przypomina. - Gdy Szymek świętował awans z Górnikiem do Ekstraklasy, ja z Rakowem wchodziłem do pierwszej ligi. Jesteśmy rówieśnikami, ale zawsze jest krok przede mną. Szymek dostał powołanie do U-21, ja do U-20. On zaraz wyjedzie za granicę, a ja też mam takie marzenie. Krok po kroku. Ale teraz obaj jesteśmy w kadrze młodzieżowej. Zagrałem ostatnio z Finaldią, a teraz dostałem nominację na mecze z Danią i Gruzją. Wierzę, że awansujemy do finałów Młodzieżowych Mistrzostw Europy, które w przyszłym roku odbędą się we Włoszech.

Reprezentant Polski jest optymistą. - Zawsze trafiałem na ludzi, którzy byli do mnie pozytywnie nastawieni - podkreśla. - Może przyciągam dobro. Jak pan Bóg da zdrowie, to wszystko przyjdzie. Tylko trzeba pracować. To moja dewiza. Nauczyłem się, że ciężką pracą można dojść wszędzie. Poza tym, wiem, że w każdym momencie po burzy wyjdzie słońce.

Wyświetl ten post na Instagramie.
#PiastGliwice#football#team#win#familiy Post udostępniony przez Jakub Łabojko (@labojko.jakub)

Jego młodszy brat Mikołaj jest piłkarzem Ruchu Radzionków. Czy kiedyś zagrają w Ekstraklasie? - To byłaby bardzo fajna historia, gdyby do tego doszło - uśmiecha się. - Mikołaj ma dopiero 17 lat, a już występuje w trzeciej lidze. Jednak musi ciężko pracować, bo nic w życiu nie dostaje się za darmo. A jak się dostaje, to się później tego nie szanuje. Wydaje mi się, że potencjał ma bardzo duży. Zobaczymy, jak to będzie w praktyce. Jako 17-latek leczyłem kontuzję, a on już gra na poziomie trzeciej ligi. To jego duży plus. Na ten moment posiada większe umiejętności piłkarskie niż ja będąc w jego wieku.

Piłkarz Śląska 3 października miał urodziny. Skończył 21 lat. - Od dziewczyny dostałem specjalną skarbonkę, abym odkładał pieniądze na przyszłość. W Śląsku jest tradycja, że solenizant jest podrzucany przez zespół do góry. Zaufałem chłopakom. Podrzucili, ale nie puścili - uśmiecha się nowy nabytek Śląska.

Jakub Łabojko
Urodzony: 3 października 1997
Wzrost: 179 cm, waga: 76 kg
Pozycja: defensywny pomocnik
Kluby: ŁTS Łabędy Gliwice, Piast Gliwice, Ruch Radzionków (jesień 2016), Raków Częstochowa (od wiosny 2017), Śląsk Wrocław (od lata 2018)
Sukcesy: awans do I ligi (z Rakowem)
Debiut w Ekstraklasie: 27 sierpnia 2018 (Zagłębie Sosnowiec - Śląsk Wrocław 3:3)
Reprezentant Polski U-20 i U-21

Najnowsze