Obie drużyny dzieli przepaść aż trzech klas rozgrywkowych, a jeszcze większa pod względem zarobków. Mimo to piłkarze z północnej dzielnicy Szczecina nie mają żadnych kompleksów. - Chcemy wygrać z Legią, przejść do następnej rundy i zapisać się w historii klubu – mówi Adam Ładziak (24 l.), który oprócz gry w piłkę dorabia w charakterze ogrodnika. - Nie wstydzę się tego, bo od młodości to moja druga pasja oprócz piłki. Dorabiałem pracami na małych ogródkach i bardzo mnie to zaciekawiło. Zaczynałem od koszenia trawy, ale teraz mam coraz większe pojęcie. Mogę wykonać prace od A do Z w ogrodzie, bez żadnych projektów, bo mam dużą wyobraźnię – dodaje pomocnik Świtu. - Jako dziecko nie myślałem, że będę zarabiał graniem w piłkę, ale gdy jako 16-latek otrzymałem pierwsze pieniądze, to zapaliła się lampka, że mogę być profesjonalnym piłkarzem. Chciałbym grać w wyższej lidze ze Świtem czy z inną drużyną, ale gdyby nie powiodło mi się w piłce, to mógłbym spokojnie otworzyć własną działalność ogrodniczą – podchodzi trzeźwo do życia 24-latek, którego większość kolegów z drużyny zarabia dodatkowo na życie. Patryk Bil pracuje w straży pożarnej, a Paweł Krawiec jako wychowawca w projekcie "Przedszkoliada".
Dodatkowych fuch nie muszą szukać sowicie opłacani piłkarze Legii, a chyba i sam klub nie narzeka na brak finansów. W Szczecinie ekipa zatrzymała się w najdroższym hotelu – nowo otwartym Marriot-cie, gdzie najtańsza doba bez śniadania kosztuje 460 zł. Gospodarze bardzo profesjonalnie podeszli do meczu, bo w krótkim czasie zdecydowali się wymienić murawę w polach karnych, gdzie była mocno zniszczona. - Pewnie, że nie jesteśmy faworytem meczu, ale skoro jeden Świt już awansował (Świt Nowy Dwór wyeliminował Lechię Gdańsk), i pokonał drużynę, której nazwa zaczyna się od „L”, to też nie jesteśmy bez szans – mówi półżartem najlepszy strzelec Świtu, Szymon Kapelusz.
To on ma wyprowadzić mistrza Polski z kryzysu. Trener Marek Gołębiewski o wyzwaniu w Legii