"Super Express": - Kto jest lepszy: Wisła czy Lech?
Ondrej Duda: - Lubię grać z Wisłą. Strzeliłem im pierwszego gola w Ekstraklasie, w niedzielę znów trafiłem do siatki krakowian. To dobra drużyna, ale myślę, że Lech jest jednak trudniejszym rywalem. Będą groźniejsi, ale nas interesuje tylko zwycięstwo.
- Legia wykupiła cię z Koszyc za 300 tysięcy euro, a teraz grasz tak dobrze, że twoja wartość wzrosła co najmniej dziesięciokrotnie. Świadomość, że ktoś jest gotów tyle za ciebie zapłacić, nie przeszkadza ci w grze?
- Z moją formą nie zawsze jeszcze jest tak, jakbym chciał. Z występu przeciwko Lokeren (1:0) nie jestem zadowolony. Ale świadomość, że ludzie cię cenią, pomaga. Daję motywację do pracy.
Puchar Polski: Legia Warszawa wysoko wygrała z Miedzią Legnica
- Ponoć chcą cię kluby z Bundesligi i belgijskie Anderlecht oraz Brugge. Latem opuścisz Legię?
- Nie mam po co odchodzić, bo tutaj mi dobrze. Mamy jeszcze dużo do wygrania. Nie, nigdzie się nie wybieram.
- Twoje trafienie z meczu w Krakowie porównywano do strzałów wielkiego idola kibiców z Łazienkowskiej - Kazimierza Deyny.
- To ogromnie miłe, bo wiem, że to był wielki zawodnik. Dla mnie wzorem jest Steven Gerrard. W Liverpoolu człowiek legenda. Jak Kazimierz Deyna, Lucjan Brychczy czy teraz Miro Radović w Legii. Myślę, że "The Reds" i Legia mają wiele wspólnego - stadiony, które kapitalnie żyją w trakcie meczów. I niesamowitych kibiców.
- Przez pół roku bardzo dobrze nauczyłeś się polskiego.
- Staram się słuchać, dużo mówić i czytać. Jak powiem coś nie tak, to od razu poprawia mnie Michał Żyro, który jest moim najlepszym kolegą w drużynie. Trzymam ze wszystkimi, ale Michał jest w podobnym wieku, więc nic dziwnego, że najwięcej czasu spędzamy razem. Często widuję się też z Duszanem Kuciakiem i jego rodziną, którzy bardzo mi pomagali od pierwszego dnia pobytu w Warszawie.
- Po sześciu miesiącach w Polsce jest u nas jeszcze coś, co cię zaskakuje?
- Mimo że na Słowację nie mam daleko, to w Polsce jest inny świat. W życiu codziennym i piłkarskim. Piękne stadiony, kibice, zainteresowanie W Warszawie mieszkam sam, ale często bywają u mnie rodzice. Teraz jest tata. Zdarza się, że na mieście rozpoznają mnie kibice. Podchodzą, gratulują, rozmawiamy. To bardzo miłe.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail