Orest Lenczyk o Vuku Sotiroviciu: Szkoda, że święta krowa nie pojechała do Indii - WYWIAD

2011-03-04 3:30

Orest Lenczyk (68 l.) po przyjściu do Wrocławia nie przegrał meczu w lidze i wydźwignął Śląsk z dołu tabeli. Ostatnio problemów mu jednak nie brakowało, jak choćby konflikt z serbskim napastnikiem Vukiem Sotiroviciem (29 l.), usuniętym ostatecznie z zespołu. Dziś Śląsk zaczyna rundę meczem z Cracovią.

"Super Express": - Vuk Sotirović nie pozostawił na panu suchej nitki. Jaka jest pańska wersja tego, co się wydarzyło?

Orest Lenczyk: - To nie jest problem do roztrząsania w mediach. To sprawa klubu i moja, została już zakończona.

- Sotirović nazwał pana szczurem, obśmiewał metody treningowe. Czy kiedykolwiek jakiś piłkarz aż tak ostro się z panem pokłócił?

- Nie. Przez kilkadziesiąt lat trenerskiej kariery nie usłyszałem tak obraźliwych słów. Nawet w jednej dziesiątej nikt tak się o mnie nie wypowiadał jak Sotirović... Myślę, że swój "udział" w jego zachowaniu ma dwóch menedżerów, bo broniłem się przed zakupem ich piłkarza. Ale jeśli w Polsce tak łatwo można obsmarować prezydenta albo premiera, to cóż tam trener....

Przeczytaj koniecznie: Patryk Małecki: Boją się mnie jako piłkarza

- Zawodnik nie dostał żadnej kary od Śląska, został wypożyczony do Jagiellonii Białystok. To sprawiedliwe?

- Powiem tak: święta krowa odeszła, szkoda jednak, że nie pojechała do Indii, a została w Polsce. A co do sytuacji w Śląsku.... Wyczuwam, że nie jestem człowiekiem uwielbianym w klubie. Ale mam kontrakt do czerwca i zadanie do wykonania - utrzymanie drużyny w lidze. Reszta mnie nie interesuje.

- A jak skomentuje pan wypowiedź Antoniego Piechniczka, który skrytykował politykę kadrową Wisły Kraków, a trenera i dyrektora oskarżył o powiązania z agentami piłkarskim?

- Zgadzam się z Piechniczkiem, że należałoby coś zrobić, żeby chronić nasze kluby przed totalnym napływem piłkarzy z zagranicy. Z drugiej strony pan Cupiał zdecydował się na taki manewr, bo był zawiedziony postawą Wisły w dwóch ostatnich latach. Ma trenera z Holandii, a ten zna menedżerów z tamtych krajów, więc tak to wygląda. Daj Bóg, żeby wyszło to z korzyścią dla Wisły. Nie ganię pana Cupiała za takie ruchy, bo jeśli ktoś daje pieniądze na klub, to chce je częściowo odzyskać. Innym problemem polskiej piłki są menedżerowie, którzy mają za dużą władzę.

- Pan od dawna nie miał o nich dobrego zdania.

- A jakie mam mieć, jeśli menedżer mówi mi wprost, że ma w nosie pracę dla dobra polskiego futbolu, bo on na transferze piłkarza zarabia 300 tys. zł czy 300 tys. euro... Przecież on się śmieje z trenerów, którzy ciężko pracują w błocie, nieraz w bardzo trudnych warunkach.

Ale jeśli w polskiej piłce podjęto walkę z korupcją i do prokuratury doprowadzono już 400 osób, to coś mi się wydaje, że niedługo problemy mogą mieć menedżerowie, którzy stworzyli państwo w państwie.

Najnowsze