Gra w Lechu od półtora roku. Na początku irytował kibiców, seryjnie marnował okazje do zdobycia gola. Ale w końcu się "wstrzelił" i zdobywa bramki na zawołanie. I to w dodatku coraz ładniejsze.
- Ale są jeszcze mecze, kiedy psuję po kilka dobrych sytuacji, podpalam się, kurczą - mówi "Super Expressowi" Sławomir Peszko (24 l.). Pracuję jednak nad sobą. Bardzo pomaga mi też fakt, że zmieniliśmy nieco taktykę i mogę cały czas grać przodem do bramki, atakować. A to lubię najbardziej!
Rok 2009 był dla niego - jak ocenia - "szalony". - Miałem szczęście i w życiu prywatnym, bo urodziła mi się córeczka, i zawodowym, bo rozwinąłem się piłkarsko. Ciężko będzie takie dwanaście miesięcy powtórzyć, ale się postaram - zapowiada ze śmiechem.
Zrobił wielkie postępy, ale wciąż nie może poradzić sobie z jednym problemem - kartkami. Jesienią zobaczył 6 żółtych i dwie czerwone. Sfrustrowani tym działacze Lecha chcieli go nawet wysłać do... psychologa!
- Do żadnego psychologa się nie wybieram - stanowczo zastrzega Peszko. - OK, trochę za dużo tych kartek złapałem. Czasem za spóźniony wślizg, niekiedy faulowałem w ferworze walki. Ale nie jestem brutalem! Wszyscy wspominają sytuację z meczu z Zagłębiem Lubin, kiedy zaatakowałem Michała Stasiaka. To tylko wyglądało niebezpiecznie, ale moją intencją było strzelenie gola, a nie zrobienie krzywdy rywalowi - zapewnia.
Po znakomitej rundzie jesiennej i występach w reprezentacji Polski Peszko znalazł się na listach życzeń kilku mocnych zagranicznych klubów, między innymi Herthy Berlin i Lille.
- Powiem szczerze, że z tą Herthą to byłby chyba nie najlepszy pomysł. Tam mają poważne problemy, zajmują ostatnie miejsce w Bundeslidze. I co, za pół roku miałbym grać w drugiej lidze? - analizuje Peszko, który jednak zapewnia, że przemyśli wszystkie oferty.
- Nad dobrą zawsze się zastanowię (śmiech). Gdy taka się pojawi i ją odrzucę, to powiedzą, że popełniłem błąd. A jak zostanę w Poznaniu i doznam kontuzji? Nie wiadomo przecież, co nam jest pisane. Wiem, że zwróciłem na siebie uwagę zagranicznych klubów, obserwowano mnie w meczach ligowych, a także w kadrze. Nie wierzę jednak, że Lech sprzeda i mnie, i Lewandowskiego, i Stilicia. Mam jeszcze półtora roku kontraktu i ciśnienia by odejść, jakoś nie odczuwam - deklaruje.