Przed startem rundy mało kto wierzył, że Odrze uda się nawiązać walkę, ale wystarczyły trzy kolejki, żeby udowodnić, że piekarz lepiej zna się na transferach niż potentaci polskiej piłki.
Przeczytaj koniecznie: Kasperczak za Skorżę: Wisłę poprowadzi trener, który procesował się z klubem i spuścił Górnika Zabrze do II ligi
Gdyby utworzyć tabelę po trzech kolejkach wiosny, to na czele byłyby Lech, Zagłębie, Odra i Bełchatów. Jednym z najlepszych ruchów Kozielskiego było ściągnięcie Arkadiusza Onyszki. Wcześniej menedżerowie próbowali zainteresować jego osobą Wisłę Kraków, ale jej działacze mieli odpowiedzieć, że nie są zainteresowani ze względu na złą reputację bramkarza. Efekt? Odra ma teraz najlepszego bramkarza ligi, a Wisła już trzeci rok szuka kogoś, kto nie puszczałby "pawełków".
Kozielski, poza wyczuciem do transferów, potrafi błysnąć poczuciem humoru. Kiedy dzwonił do Onyszki, proponując mu kontrakt, zapytał... "Czy dodzwoniłem się do bramkarza, który zagwarantuje mi czyste konto w trzynastu ligowych meczach?". To był żart, ale... Onyszko nie puścił gola w trzech meczach, a dzięki jego charyzmie wodzisławianie czują się pewniej. Efekt jest taki, że wskoczyli na bezpieczne, trzecie miejsce od końca.
- Na euforię jeszcze za wcześnie, ale satysfakcja jest - przyznaje Kozielski. - Warto było starać się o Onyszkę, Cantoro, Brasilię, którego przecież ściągnęliśmy z końca świata, bo aż z Korei Południowej. Podnieśliśmy poziom marketingowy klubu, już nikt się z nas nie śmieje. Ale to dopiero początek. Jeśli się utrzymamy, to latem przeprowadzimy dwa, trzy kolejne, bombowe transfery. Ludzie chcą igrzysk, chcą dobrych aktorów. My im to dajemy. A inwestycje? Lepiej wydać milion na utrzymanie, niż 20 milionów na powrót do Ekstraklasy.
- Ja to już policzyłem. Do utrzymania potrzebujemy 32 punktów. U nas żaden piłkarz nie dostaje premii za poszczególne mecze. Takie premie zostaną wypłacone tylko wtedy, gdy się utrzymamy. Będzie superrobota, to będą supernagrody - zapowiada Kozielski.