Piłka się wali a Listek gania po lesie

2008-07-28 9:40

Niesamowite! Prezes PZPN nie przejmuje się zamieszaniem w polskim futbolu.

Polska piłka znalazła się na największym zakręcie w historii, a prezesa PZPN nie ma. Wszyscy go szukają, ale Michał Listkiewicz (53 l.) nie zamierza rezygnować z urlopu. Chodzi po lasach i ma gdzieś to, że ekstraklasa nie mogła ruszyć przez werdykt Trybunału Arbitrażowego.

"Super Express": - Piłka się wali, a pan na urlopie. Przecież to nienormalne!

Michał Listkiewicz: - A dlaczego? Cóż takiego się stało? Że liga ruszy tydzień później? No i co z tego?! Włosi dwa razy opóźniali start ligi, a potem mistrzami świata zostali. Każdy ma prawo do urlopu. Nawet prezes PZPN.

- Nie myślał pan jednak, żeby w tej wyjątkowej sytuacji skrócić wypoczynek?

- Nie, urlopu nie skrócę. Bardzo mi tu dobrze. Zupełna głusza, wokół lasy. Do najbliższej wioski kilkanaście kilometrów. Chodzę sobie codziennie na spacery, nawet po 30 kilometrów potrafię przejść. Zachodzę do wiosek, siadam z ludźmi przed sklepem, piwko piję. I tak myślę, że lepiej mi się z nimi rozmawia niż z niektórymi z tak zwanego establishmentu piłkarskiego.

- I naprawdę nie sądzi pan, że bardziej by się pan w Warszawie teraz przydał?

- Nie. Zostało tam czterech wiceprezesów, bardzo kompetentni ludzie. Na pewno dadzą sobie radę. A poza tym, to nie wina PZPN, że trybunał podjął taką decyzję. Uważam, że powinniśmy się od niej odwołać do Sądu Najwyższego.

- Pewnie tak będzie. A skoro nie myśli pan o piłce, to o czym?

- Na brak atrakcji nie narzekam. Weźmy choćby ten weekend. Leśniczyna miała imieniny, więc zorganizowaliśmy polowanie na dzika. Udało się, a ja miałem w tym swój udział.

- To znaczy ustrzelił go pan?

- Aż tak to nie. Uczestniczyłem w nagonce, a potem kibicowałem leśniczym z ambony.

- I nie bombardują pana telefonami w sprawie afery z przesunięciem ligi?

- Może i bombardują, ale na szczęście nie mam tu zasięgu. Telefon łapie sieć tylko wtedy, gdy podjadę tu, nad jezioro. Tak jak teraz i dlatego pan się dodzwonił.

- Łowi pan?

- Żona łowi, ja tylko konsumuję (śmiech).

- Wracając do ligi. Sytuacja naprawdę jest poważna, wszyscy się wściekają, grać nie można...

- Jak wrócę, to i tak zajmę się głównie tym, co uważam za najważniejsze - EURO 2012. To sprawa milion razy ważniejsza niż opóźnienie startu ekstraklasy.

- Skoro w puszczy tak panu dobrze, to pewnie nie będzie się chciało wracać do cywilizacji?

- Pewnie nie, ale nie mam wyjścia. Od poniedziałku znów będę w Warszawie i zacznę tę piłkarską orkę.

Najnowsze