Teraz chcą przypieczętować mistrzostwo
Raków grał w przewadze, ale nie potrafił jej wykorzystać. - Oczywiście, że rozczarowanie jest duże, bo wszyscy widzieliśmy w jakim to było stylu - powiedział Wiktor Długosz po spotkaniu na Stadionie Narodowym. - Taka porażka zdecydowanie bardziej boli niż gdybyśmy przegrali 0:5, bo byśmy wiedzieli, że rywal jest lepszy. Wszystkie te okoliczności dookoła, prowokacje, te wszystkie rzeczy wokół boiskowe sprawia, że taka porażka boli. Mamy dzień, dwa, żeby ją przegryźć. Już patrzymy na mecz z Koroną. Chcemy przypieczętować mistrzostwo Polski - zaznaczył.
Wiedzieli, o co grali
Piłkarz Rakowa też był zamieszany w awanturę. To jego uderzył m.in. Filip Mladenović. - Wiedzieliśmy, o co graliśmy - tłumaczył. - Jak to się mówi: wszystkie chwyty dozwolone. Zobaczcie sobie na kamerach, jakie było zachowanie kilku zawodników Legii. Jako zawodnik Rakowa nie będę tego komentował. Wygrali, ale czy zasłużenie, nie ma to znaczenia, bo to oni wznieśli puchar. Jestem zniesmaczony, ale taka jest piłka. Nie chcę powiedzieć, że im zależało bardziej, ale użyli wszystkich możliwych chwytów jakich potrafili, żeby nas sprowokować i zdominować - stwierdził.
Każdy powinien mieć w sobie cząstkę człowieczeństwa
Starał się nie wskazywać konkretnych zawodników rywali. - Po niestrzelonym rzucie karnym przez Matiego Wdowiaka dużo rzeczy się działo na boisku i poza nim - wyjawił. - Jak ktoś na chłodno przeanalizuje to w domu, to uważam, że wszystkie wątpliwości będą rozwiązane. Nie chcę nagadywać na jednego czy drugiego zawodnika, bo nikt nie jest czysty. Nie jestem od tego, żeby oceniać i wydawać jakieś wyroki. Każdy z nas jest człowiekiem i każdy powinien mieć w sobie tę cząstkę człowieczeństwa. Czy tak było po ostatnim rzucie karnym, to sami oceńcie - wyznał Długosz.