Artem Putiwcew

i

Autor: ART SERVICE/SUPER EXPRESS

Piłkarz Termaliki boi się o swoich rodziców w Charkowie. "Rozmawiałem z nimi rano, są przestraszeni, panuje panika"

2022-02-24 21:12

Artem Putiwcew gra w Ekstraklasie od 6 lat. Ale najbliższe dni i tygodnie mogą być najtrudniejsze dla ukraińskiego obrońcy Temaliki Nieciecza, i to nie ze względów sportowych. – Dzisiaj na treningu trudno było mi oderwać myśli od tego, co dzieje się w moim kraju. Rano rozmawiałem z mamą, ludzie są tam wystraszeni – mówi Super Expressowi Putiwcew.

Super Express: - Gdzie pan ma rodzinę na Ukrainie, czy jest bezpieczna?

Artem Putiwcew: - Urodziłem się w Charkowie i tam mieszkają moi rodzice. Jak słuchałem dzisiaj wiadomości, to praktycznie każde miasto na Ukrainie, leżące blisko Rosji i Białorusi zostało zaatakowane, Charków też. Rano mama powiedziała mi, że gdy wyszła do pracy, to usłyszała głośne strzały, nie wiedziała co się dzieje. Wróciła do domu i dostała informację, żeby nie iść do pracy, bo wszyscy mają zostać w domach. Dodała, że ludzie w mieście są wystraszeni i panuje duża panika. Mam nadzieję, że wraz z tatą są w miarę bezpieczni.

- Wielu Polaków nie dowierzało, że Putin w tak bestialski sposób zaatakuje całą Ukrainę. A pan się tego spodziewał?

- Też nie wierzyłem, że to się może stać. Osiem lat temu jak Rosjanie zaatakowali Ukrainę, byłem piłkarzem Mariupola. Słyszałem z bliska wybuch bomb, rakiety. Przeżyłem wtedy coś takiego pierwszy raz, chyba nie zdawałem sobie sprawy z niebezpieczeństwa i powagi sytuacji. Teraz po ośmiu latach nie wierzę, że to znów się dzieje. Od rana, gdy usłyszałem wiadomości, później rozmawiałem telefonicznie z rodzicami i kolegami stamtąd, to wciąż nie dowierzam i jestem w szoku.

Adam Nawałka zabrał głos przed barażem z Rosją. Twarde stanowisko byłego selekcjonera

- Jak w takiej sytuacji można się skupić na graniu w piłkę i kolejnym meczu, w poniedziałek z Cracovią?

- Trudno było mi się skoncentrować na dzisiejszym treningu. Cały czas o tym myślę, że to nie żarty tylko wojna, a tam są też moi rodzice. Trudno tak wyłączyć od razu swoje myślenie, zapomnieć i skupić się na piłce. Dobrze, że żona z córką przyjechały do mnie cztery dni temu z Ukrainy. Jesteśmy razem i to jest najważniejsze.

- Domyślaliście się, że jednak może być wojna i stąd ich przyjazd?

- Nie, dużo wcześniej wszystko było dogadane i zaplanowane. Zarezerwowaliśmy bilety i przeleciały z Kijowa, bo w tych dniach lotów z Charkowa już nie było.

Polska, Czechy i Szwecja jednoczą się przeciwko Rosji. Rzecznik PZPN o wspólnych działaniach

- Piłkarze z Ukrainy w sposób spektakularny wczoraj pokazali swoje przywiązanie do Ukrainy i protest przeciwko Rosji. Mam na myśli Ołeksandra Zinczenkę i Romana Jaremczuka.

- Mam dla nich szacunek i mogę ich tylko wesprzeć. Przecież nie może być tak, że obcy kraj wchodzi do naszego niepodległego państwa i strzela rakietami w niewinnych ludzi. To jest niewiarygodne. Powtórzę się, ale nie wierzyłem, że tak może się stać. Jestem cały czas w kontakcie z rodziną, bo obawiam się o nich.

- Nie myślał pan, żeby rodziców przywieźć do Polski?

- Myślałem o tym, ale teraz ciężko jest nawet wyjechać z Ukrainy. Duże korki w miastach i na drogach, a niektóre są pozamykane. Samoloty też odwołane. Mężczyznom ciężko wyjechać o tyle, że wszyscy w wieku od 18 do 60 lat mogą być wcieleni do wojska. Choć mój ojciec za kilka miesięcy kończy 60 lat, więc mam nadzieję, że raczej go to nie spotka. Chciałbym, żeby rodzice do mnie przyjechali i przyjąłbym ich. Dzisiaj nawet koledzy w klubie oferowali mi każdą pomoc, choćby w szybkim szybkim załatwieniu mieszkania dla rodziców. To bardzo miłe ze strony chłopaków.

Maciej Stolarczyk o Paulo Sousie i o swojej przyszłości. "Przygotowuję się do takich wyzwań, jak funkcja selekcjonera"

Sonda
Czy mecz Rosja - Polska powinien się odbyć?
Najnowsze