"Super Express": - Po otrzymaniu zaległych poborów Gruzin wrócił do drużyny. Przeprosił pana i kolegów za słowa, że jego noga nigdy już nie postanie przy Konwiktorskiej?
Piotr Stokowiec: - Mnie w oczy niczego takiego nie powiedział. Dlatego nie musiał przepraszać. Szatnia przyjęła go normalnie. Teraz powinien zasuwać na treningach, a nie myśleć "odejdę, nie odejdę". By ktoś go chciał, musi być dobrze przygotowany do rundy.
- W środę wybuchła bomba - podobno Pawłem Wszołkiem interesuje się AC Milan. Brzmi jak primaaprilisowy żart.
- Dlaczego? Wcale nie jestem zaskoczony. To talent, który zdarza się bardzo rzadko. Tyle że przed nim jeszcze dużo pracy. Na początku obozu w Cetniewie był oszołomiony zamieszaniem wokół transferu do Hannoveru, ale dochodzi do siebie.
- Walczył pan o to, aby Łukasz Teodorczyk, który od lipca będzie piłkarzem Lecha, nie trafił na zsyłkę do Młodej Ekstraklasy?
- Miejsce dobrych zawodników jest w pierwszej drużynie. Myślę, że Łukasz ma świadomość, że wzajemnie sobie wiele zawdzięczamy, i będzie o tym pamiętał. Jeśli nie będzie poważnie traktował swoich obowiązków, to sam go odstawię od zespołu.