Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów

i

Autor: CYFRASPORT

Plusy i minusy 7. kolejki Ekstraklasy

2014-09-02 15:09

Siódma kolejka Ekstraklasy stała pod znakiem bramek. W Łęcznej i Gdańsku padło ich łącznie dwanaście. Na dodatek wciąż tempa nie zwalnia Wisła Kraków, natomiast na dnie trwa walka na noże o miano najgorszego z najgorszych. Zapraszamy na tradycyjne plusy i minusy ostatniej serii gier!

PLUSY

Strzeleckie szaleństwo w Łęcznej i Chorzowie (Górnik Łęczna - Pogoń Szczecin 4:2 i Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 3:3)

Entuzjaści polskiej sztuki wojennej. Obrona? A co to? Organizacja? Bez żartów. "Obchód przez Ludwikowo i na wroga". Nie ma na co czekać. W Łęcznej i Gdańsku padło w ten weekend 12 goli. Sponsorzy powinni od dziś walić tam drzwiami i oknami. Przecież oto właśnie chodzi w futbolu. O rozrywkę, o emocje, o bramki. I nawet ogólnie panujące piłkarskie dyletanctwo przestaje wówczas razić po oczach.

Legia znowu zostanie ukarana? Warszawianie na celowniku UEFA

My name's Bonin. Grzegorz Bonin (Górnik Łęczna - Pogoń Szczecin 4:2)

Odnotujmy. Siedem kolejek za nami, a facet już drugi raz ląduje w naszym zestawieniu. Znowu z plusem. Albo polski futbol umiera, albo skrzydłowy Górnika Łęczna stał się nagle narodowym maestro dryblingu. Od dwóch tygodni właściwie nie do zatrzymania. Doszło do tego, że oczami wyobraźni widzimy go w szarży na bramkę Manuela Neuera. Bonina. Grzegorza Bonina. Świat stanął na głowie.

Bednarz już nie straszy (Wisła Kraków - GKS Bełchatów 1:0)

Odszedł Jacek Bednarz, wróciła atmosfera na obiekcie przy Reymonta. Na razie pojawiło się prawie 17 tys. ludzi. Za kilka tygodni - jeśli Stilić i spółka nie zwolnią tempa - betonowy moloch może wypełnić się całkowicie. Ot, zasada popytu, podaży i fakt, że dziś krakowianie to jedyna ekipa, którą obserwować można bez strachu o swoje samopoczucie. O ile wcześniej krakowscy bojownicy spod znaku "Białej Gwiazdy" nie zdecydują się przetestować swojego arsenału.

MINUSY

"Commando" Wojciech Małecki (Korona Kielce - Jagiellonia Białystok 0:3)

Co weekend siadamy z podobnym przeświadczeniem. Większej kompromitacji już nie ujrzymy. Tymczasem kolejny "złocisto-krwisty" komandos przełamał bariery. Wojciech Małecki. Dla nas urodzony bramkarz. Zapewne nawet w dzieciństwie nie splamił się kopaniem piłki. Inaczej jego interwencji przy drugiej bramce Piątkowskiego skomentować nie sposób.

Bitwa o miano czerwonej latarni rozgrywek

Kinowy duet. Niczym Flip i Flap. Albo głupi i głupszy. Korona Kielce - Zawisza Bydgoszcz. "Złocisto-krwiści" to już ceniony w świecie klub samotnych sabotażystów. 7 meczów, 16 straconych goli, a przy połowie pewnie samobójcze asysty. W swej boiskowej autodestrukcji zbliżyli się do ideału. Popsuli nawet triumfalny marsz po rekord porażek Zawiszy. Później podobny wyczyn nie udał się już nikomu. Dla piłkarzy z Bydgoszczy to też musiało być traumatyczne doświadczenie. Od 20 lipca w swym zamiarze przejścia do historii są już konsekwentni. Do bólu. Ich i naszego.

Urlop faworytów (Podbeskidzie Bielsko-Biała - Legia Warszawa 2:1 i Lech Poznań - Cracovia 1:1)

Wyścig o mistrzostwo Polski jeszcze się nie zaczął. Legia i Lech na razie stoją w pit-stopie. Tak jak zresztą spodziewano się przed sezonem. Ładują akumulatory na poważniejsze wyzwania. Z Warszawy do Bielska-Białej dojechał więc tylko autokar, a w Poznaniu byliśmy świadkami futbolowego cudu - defensywa Lechitów okazała się zgrają jeszcze większych nieudaczników niż wynalazki prezesa Filipiaka.

Wszystko rozumiemy. Mamy tylko jedno pytanie. W stolicy Wielkopolski wciąż nie wiedzą, że najbliższe spotkanie w Lidze Europy czeka ich - jak Bóg da - mniej więcej za rok?

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze