Pomocnik Polonii Warszawa, Brazylijczyk Bruno: Najpierw ślub, potem mistrzostwo

2010-08-20 12:45

Jeszcze dwa miesiące temu wydawało się, że może trafić do Legii. Ostatecznie wylądował w Polonii Warszawa. - I nie żałuję - mówi "Super Expressowi" Brazylijczyk Bruno Coutinho (24 l.).

- Legia była bardzo niezdecydowana. Najpierw mnie chcieli, za miesiąc już nie, a za tydzień znowu tak. Polonia złożyła konkretną ofertę i to lepszą niż Legia - opowiada Bruno, który błyskawicznie wyrasta na lidera drugiej linii "Czarnych Koszul". W meczu z Górnikiem zaliczył asystę, z Legią piękną bramkę.

- Ważne, że wyniki zespołu też są coraz lepsze. Zaczęliśmy od 2:0, potem było 3:0. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej - śmieje się Brazylijczyk. Występu w derbach Warszawy gratulował mu właściciel Polonii Józef Wojciechowski.

- Nie znam jeszcze dobrze pana Wojciechowskiego, ale dla mnie to urodzony zwycięzca. Nie podlizuję się szefowi, mówię poważnie. Przecież każ- dy chciałby dojść do takiego majątku, a prawie nikomu się nie udaje - tłumaczy.

Bruno ma już pomysł na pokonanie kolejnego ligowego rywala.

- Po pierwszych dwóch kolejkach Zagłębie wie, że jesteśmy niebezpieczni. Dlatego powinniśmy grać spokojnie, cierpliwie. Najpierw się przyczaimy, a okazje do zdobycia gola w końcu przyjdą - opowiada. Polonia, choć może i spokojnie, na pewno zagra jednak o zwycięstwo.

- Bo na własnym stadionie musimy wygrać wszystko. Komplet punktów u siebie to klucz do sukcesu - przekonuje Bruno, który niechętnie wypowiada słowo "mistrzostwo".

- W Polsce ludzie szybko zmieniają zdanie. Minęły dwie kolejki i już nie Wisła jest faworytem, nie Lech i nie Legia, tylko my. Spokojnie... Założyliśmy sobie, że chcemy dobrze rozpocząć sezon i na razie ten plan realizujemy. Choć oczywiście chcemy być jak najwyżej w tabeli, no a najwyżej to jest miejsce pierwsze - uśmiecha się piłkarz, który poprzednie dwa lata spędził w Jagiellonii.

Były mieszkaniec Porto Alegre (stamtąd pochodzi) i Montevideo (grał w tamtejszym Nacionalu) chwali sobie przeprowadzkę z Białegostoku do Warszawy.

- Białystok to fajne miejsce do życia, ciche, spokojne. Ale w Warszawie jest więcej ciekawych miejsc. Mam już nawet swoje ulubione: to oczywiście restauracja sushi - zdradza Bruno, który jest miłośnikiem japońskiego przysmaku. - Chodzę do tej restauracji nawet dwa razy w tygodniu. Częściej nie muszę, bo moja narzeczona Marcela nauczyła się robić pyszne sushi - opowiada. Marcela to jego najwierniejsza fanka. Bardzo denerwowała się, kiedy ważyły się losy transferu Bruno do Polonii, teraz dopinguje ukochanego z trybun.

- A 18 grudnia bierzemy ślub. W Porto Alegre. Kolegom z drużyny dam zaproszenia, ale biletów lotniczych już niestety nie - śmieje się Bruno.

Najnowsze